Z właściwą mu energią i pasją, przystąpił więc do pełnienia obowiązków związanych z organizacją nowej struktury Marynarki Wojennej w Świnoujściu i zachodniej części polskiego wybrzeża.
Ludzie polskiego Świnoujścia. Komandor podporucznik T. Rutkowski, pierwszy dowódca Bazy Marynarki Wojennej w Świnoujściu, ok. 1950 r. (fot. Archiwum rodzinne )
W połowie 1947 r. ówczesny kmdr podporucznik Rutkowski skierowany został do Świnoujścia na stanowisko szefa sztabu SON. Nadgraniczne, opustoszałe w znacznej mierze miasto, z dominującą bazą rosyjską, nie było wymarzonym miejscem dla osiedlenia się z rodziną, ale takie były powinności służby.
Z właściwą mu energią i pasją, przystąpił więc do pełnienia obowiązków związanych z organizacją nowej struktury Marynarki Wojennej w Świnoujściu i zachodniej części polskiego wybrzeża.
Przybycie do Świnoujścia pierwszych jednostek Marynarki Wojennej, kwiecień 1946. (fot. Archiwum autora )
Wkrótce nadeszły kolejne zmiany organizacji obrony polskiego wybrzeża. Poszły one w kierunku budowy baz morskich i artyleryjskiej osłony przybrzeżnego szlaku komunikacyjnego przez nabrzeżne baterie artylerii stałej i ruchomej. Koncepcja ta legła u podstawy powołania rozkazem dowódcy Marynarki Wojennej z 21 grudnia 1950 r. nowej struktury organizacyjnej, której nadano nazwę Baza Marynarki Wojennej w Świnoujściu. Pierwszym jej dowódcą mianowany został awansowany w tym roku na stopień komandora porucznika Tadeusz Rutkowski.
Zmiany w świnoujskim garnizonie Marynarki Wojennej, zachodziły w czasach niezwykle dramatycznych w dziejach polskich sił zbrojnych i całego zresztą społeczeństwa. Był to okres wyjątkowo brutalnej stalinizacji życia politycznego, i podporządkowania polskich sił zbrojnych wpływom rosyjskim. Na stanowisku ministra obrony narodowej postawiony został sowiecki marszałek, „syn kamieniarza z Powiśla” Konstanty Rokossowski. W ślad za tym, dowodzenie we wszystkich niemal rodzajach broni, sztabach i ważniejszych instytucjach wojskowych, oraz w szkolnictwie wojskowym, obejmowali dowódcy wywodzący się z Armii Czerwonej. Czasami posiadali oni, jak wymieniony Konstanty Rokossowski jakieś polskie korzenie, ale nie było to regułą.
Polskie okręty w Świnoujściu, ok.1953. Fot. Czajkowski(fot. internet )
Jaskrawym przejawem tego, jakimi metodami tę sowietyzację polskich sił zbrojnych prowadzono, była Marynarka Wojenna. W pierwszym rzędzie dokonano głębokiej „czystki”, czyli wyeliminowania dowódców wywodzących się jeszcze z kadr przedwojennej Marynarki Wojennej. Na ich miejsce postawiono rosyjskich oficerów. Po odwołaniu kontradmirała Steyera, Marynarką Wojenną dowodził do września 1950 r. Rosjanin Iwan Szylingowski. Po nim dowództwo sprawował do końca marca 1953 r, kolejny Rosjanin, Wiktor Siergiejewicz Czerokow. Jego następcą do marca 1955 roku był także rdzenny Rosjanin, Aleksander Winogradow.
Drastycznej rusyfikacji, towarzyszyły tragiczne w skutkach procesy wyższych oficerów, którym stawiano najbardziej bzdurne zarzuty szpiegostwa, przygotowań do zbrojnego przewrotu, zdrady narodu itp. Głośną była sprawa nazwana spiskiem komandorów, w której postępowanie karne prowadzono przez dwa lata wobec siedmiu oficerów Marynarki Wojennej o wspaniałych życiorysach i ogromnych zasługach dla Polski. Tragicznym było to, że część tych procesów zakończonych zostało wyrokami śmierci, które wykonano. Tak było w przypadku zasłużonych, o wspaniałej bojowej przeszłości oficerów: Stanisława Mieszkowskiego, Jerzego Staniewicza, Zbigniewa Przybyszewskiego. Zapadły też wyroki dożywotniego więzienia, tylko nielicznych ułaskawiono. Ogółem w sfingowanych procesach skazano bezpodstawnie blisko stu pięćdziesięciu marynarzy. W więzieniu w 1953 r. zmarł kontradmirał Adam Mohuczy, a wielu oficerom zabroniono przebywania na wybrzeżu.
Poprzednik T. Rutkowskiego, na stanowisku szefa sztabu SON w Świnoujściu, kmdr por. pilot Kazimierz Kraszewski, skazany w procesie komandorów. (fot. wikipedia.pl )
Wspomniane procesy dotknęły m.in. także siedmiu oficerów, służących wówczas, lub poprzednio w Świnoujściu. Represje i ciężkie wyroki dotknęły dwóch następców kontradmirała Steyera na stanowisku dowódców SON kmdr. por. Mariana Wojcieszka i kmdr. por. Roberta Kasperskiego. Obydwu skazano na karę śmierci, którą w drodze łaski zamieniono im na dożywotnie więzienia. Dwaj inni oficerowie z dowództwa SON skazani zostali na karę dożywotniego więzienia. Byli to kmdr por. Kazimierz Kraszewski pierwszy szef sztabu SON i kmdr ppor. Wacław Krzywiec. Ten ostatni, po zrehabilitowaniu i wyjściu na wolność w kwietniu 1956 r. w dwa tygodnie później zmarł na serce.
Represje nie ominęły też pierwszego dowódcę Bazy MW w Świnoujściu kmdr por. Tadeusz Rutkowski. W grudniu 1951 roku, wezwany został do Dowództwa MW w Gdyni, gdzie wręczono mu rozkaz dymisji z dniem 15 tegoż miesiąca. Dodatkową karą było pozbawienie go prawa do emerytury. Praktycznie z dnia na dzień pozostał więc bez środków utrzymania. W cywilu zmuszony był zatem do szukania pracy w różnych instytucjach portowych i rybackich co z wtedy, z takim „hakiem” w życiorysie, nie było to łatwe. Ostatecznie dopiero od 1954 r. udało się znaleźć stałą pracę w miejscowej placówce Polskiego Rejestru Statków. Jako kierownik pracował tam blisko 17 lat.
Tadeusz Rutkowski w cywilu, już jako kierownik oddziału PRS.(fot. Archiwum rodzinne )
Symptomatycznym było, że o tym zasłużonym oficerze i dowódcy, jak i jego rodzinie, całkowicie zapomniano w Marynarce. Mimo to, do końca swych dni, mimo codziennych bytowych problemów, pozostawał niezłomny w swych przekonaniach i poczuciu dumy oficera. Dał temu wyraz w 1974 r., kiedy to po wielu latach zapomnienia i odsunięcia, ówczesny dowódca MW wiceadmirał Ludwik Janczyszyn zaproponował mu udzielenie pomocy. Komandor Rutkowski odpisał wtedy m.in. tak: „ Czuję się w obowiązku jeszcze raz podziękować za okazaną mi pamięć i chęć pomagania, jako byłemu tutejszemu dowódcy i kombatantowi. Jednakże po przemyśleniu doszedłem do wniosku, że nie będę mógł w przyszłości przyjmować ani zasiłku ani pomocy. W moim przekonaniu nie została mi przywrócona należna pozycja, jako jednemu z twórców Marynarki Wojennej przed i po wojnie. Nie zostałem również zaliczony do grona emerytów Marynarki Wojenne ( … )”
Kończąc opowieść o Tadeuszu Rutkowskim, dodam tylko, że głęboki patriotyzm, odwagę i prawość przekazał on swoim dzieciom. Setkom, jeśli nie tysiącom mieszkańców miasta znana jest osoba córki Komandora, pani Urszuli Kardaszowej, znakomitej polonistki. Również trudna do określenia liczba mieszkańców, zetknęła się w ostatnich dwudziestu latach z nowoczesnym, doskonale zorganizowanym laboratorium analitycznym, prowadzonym w Świnoujściu przez Tomasza, syna Tadeusza Rutkowskiego. Dwaj pozostali synowie, to Krzysztof obecnie duchowny, oraz Grzegorz oficer – nawigator, cieszący się szacunkiem w środowisku, w którym żyją.
Kmdr por. Tadeusz Rutkowski zmarł 27 marca 1977 r. przeżywszy 71 lat, w tym blisko 30 lat w Świnoujściu i pochowany został na miejscowym cmentarzu komunalnym. Raz jeszcze stwierdzę to co na początku: żal, że w marynarskim mieście Świnoujściu, nie znalazł się dotychczas żaden obiekt, noszące imię tego wyjątkowego człowieka, oficera Marynarki Wojennej odznaczonego za bojowe zasługi srebrnym krzyżem orderu Virtuti Militari.
. Grób kmdr por. Tadeusza Rutkowskiego na cmentarzu komunalnym w Świnoujściu.(fot. Archiwum rodzinne )
źródło: www.iswinoujscie.pl
Ciekawy, acz subiektywny punkt widzenia. Szkoda, że nie mogę przeczytać części I tego artykułu, bo może dowiedziałbym się kiedy i za jakie czyny wyróżniono (przez kogo?) kpor. T. Rutkowskiego srebrnym KVM. Jestem ciekaw, czy istnieje jakiś dokument stwierdzający podstawę odwołania ze stanowiska D-cy Bazy MW w Świnoujściu i skierpwania do rezerwy w trybie natychmiastowym. Pozdrawiam. W. A.
Szanowni Czytelnicy, dziękuję za uważną, krytyczną lekturę, uzupełnienia i uwagi. Pomogą mi one w zaplanowanym, drukowanym opracowaniu, traktującym o ludziach polskiego Świnoujścia. Pozdrawiam. J.P.
Do Szanownego Dr JP.TEMAT-ciekawy godny opisania... Historia nie trafionej inwestycji. ..Tam gdzie jest hala przejęta od ODRY przez MSR i droga. Jest dziesiątki pali żelbetowych gdzie wywiercono na głębokość 20-30 m wprowadzono zbrojenia. Miał być SYNKROLIFT urządzenie do podnoszenia hydraulicznego statków - następnie na wózkach po szynach miały być ściągane na ląd i tam remont...Wspomnienia. ..Przechodząc koło prac przy palowaniu Komandor mówi. ..."Z tego nic nie będzie". ..Jak słusznie przewidział to były miliony, pieniądze dosłownie wyrzucone w błoto, do dziś te dziesiątki pali żelbetowych tkwią. To były lata 54 - 57 ubiegłego wieku.Mam skojarzenia czy tak nie będzie z Gazoportem, czy to trafiona inwestycja.Ale to inna historia i przez innych tworzona.
Wspomnienia...Rybacka Stocznia - Odbiór urządzenia sterowego po remoncie . ..Inspektorem PRS odbierającym jest Komandor, Budowniczy nas ostrzega" niech w obecności inspektora PRS nikt nie rzuca mięsem" bo tego strasznie nie lubi...Niestety jeden z stoczniowców wpada i puszcza wiązankę. ..oczywiście odbiór urządzenia nadmiernie się przedłużył budowniczy miał rację.
"I jesteś w błędzie, dostałby dwie oceny, za ortografię i wartość pracy". No cóż, pozostaje mi tylko wobec takiego dictum pogratulować bezsprzecznie wartościowej" pracy". (A może to wiersz ?)
I jesteś w błędzie, dostałby dwie oceny, za ortografię i wartość pracy.Pani Urszula była jedną z pierwszych profesorek, która zauważała dysleksję.Wtedy nie było wyodrębnionej takiej" jednostki chorobowej" i nie była tak powszechna jak dziś a Pani Urszula Kardasz wiedziała, że czasem tak z uczniami bywa. Wspaniały artykuł, doszliśmy do takich czasów, że o wielu sprawach można mówić oficjalnie i je piętnować-chodzi mi o procesy wyższych Oficerów. Czy już Ich zrehabilitowano? Uważam, że najwyższy czas wyjść historii na przeciw w tak pięknym mieście jak Świnoujście.Jesteśmy tym Patriotom to winni.
"Spóścizna sowiecka zglinizną pszeżarła mózgi obecnej marynarce wojennej, która jest zakałą teego miasta." Gościu, Urszula K. to cię raczej polskiego nie uczyła, bo za taka ilość błędów już byś nie żył. I słusznie.
dobrze napisane, historia lubi się powtarzać i mamy tego przykład dzisiaj, fuj
Świnoujście generalnie nie jest miastem morskim. Samo geograficzne położenie nie jest tutaj decydujące. To nie tylko brak pamięci o ludziach morza, czy wręcz patologiczny brak zainteresowania władz miasta gospodarką morską. To także jarmarczne imprezy w stylu festiwalu Wiatrak, promujące od 40 lat jednego jedynego świnoujskiego szantymena, to brak szkółek żeglarskich, to Dni Morza gdzie marynarze, portowcy, stoczniowcy i rybacy od lat są osobami niemile widzianymi. Żal chwyta za serce, że zmarnowano tyle pracy poprzedników, że z marzeń została tylko wszechobecna" polityka".
Spóścizna sowiecka zglinizną pszeżarła mózgi obecnej marynarce wojennej, która jest zakałą teego miasta.
Dla Pana Rutkowskiego i jego rodziny należy się najwyższy szacunek.
historia lubi się powtarzać:(
Podziwiać należy niezłomność Kmdr Rutkowskiego. Żal i złość ogarnia człowieka jak czyta się co Państwo Polskie wyprawiało z ludźmi, którzy budowali dobrobyt kraju. Pan Rutkowski powinien być rehabilitowany, aby Jego bliscy (i On w zaświatach) doznali zadośćuczynienia za doznane krzywdy.