Jak przepłynąć 1200 km w 11 dni?
Wojtek ruszył pierwszego maja w Przemyślu. Towarzyszył mu Ivan Kohut, z którym w 2020 roku pobił inny rekord – wspólnie przepłynęli tysiąc kilometrów w 9 dni. Wtedy jednak byli w jednym kajaku i mogli wymieniać się na trasie. Tym razem każdy płynął osobno, więc czasu na odpoczynek nie było. Aby dotrzeć do Świnoujścia, musieli przepłynąć siedem rzek: San, Wisła, Brda, Kanał Bydgoski, Noteć, Warta i Odra, Zalew Włocławski i Szczeciński (na którym fale potrafią być takie same, jak na morzu!), kilkanaście progów wodnych oraz śluz.
Wiosłowali codziennie po 14-17 godzin, spali w namiocie na brzegu, kąpali się co kilka dni w rzece, jedli batony i gotowe dania. Przez pierwsze sześć dni wykonywali plan z zadatkiem – pokonywali ponad 100 km dziennie. Siódmego dnia przyszedł kryzys. Wiatr w twarz, płynięcie pod prąd, ulewa, przenoszenie kajaków przez śluzy, a także najzwyklejsze w świecie zmęczenie sprawiły, że wypracowana przewaga znacznie zmalała. Świadomie zakończyli wcześniej dzień, by tego dnia więcej odpocząć i zregenerować organizm. To była dobra decyzja – w następne dni Wojtek oraz Ivan znowu zaczęli wypracowywać przewagę. Działali jak dobrze naoliwiona maszyna: motywowali się nawzajem, uzupełniali elektrolity, ograniczyli przerwy do minimum, nawet jedząc w kajakach – pomiędzy wiosłowaniem.
Jako ambasador Olimp Sport Nutrition mogłem liczyć na pomoc ich specjalistów w doborze odpowiedniej suplementacji na trasę. Trudno mówić o prawdziwej regeneracji, gdy wiosłowaliśmy po kilkanaście godzin na dobę przez 11 dni, więc każde dodatkowe wsparcie miało znaczenie.
Wojciech Sobierajski
Dziesiątego maja oznajmili: jest dobrze, walczymy, żeby pobić rekord dzień wcześniej, niż planowaliśmy. Kapryśny i niebezpieczny Zalew Szczeciński zrobił wszystko, by im na to nie pozwolić. Przy pierwszej próbie przepłynięcia przez niego zerwał się silny wiatr, kajak nabrał wody i Wojtek z Ivanem musieli zawrócić. Ostatecznie do mety w Świnoujściu dopłynęli około 21.
Na trasie całego rekordu Wojtkowi oraz Ivanowi towarzyszyli kibice, którzy starali się pomóc. Pomagali przedostać się przez śluzy czy… przynosili żel pod prysznic.
Tylko on mógł tego dokonać
Ja nie przepłynę 1200 km kajakiem w mniej niż 13 dni? Potrzymaj mi drina! Nie bez powodu nikt nie pobił tego wyniku od 1989 roku. Nawet Wojtek przyznał, że ten rekord to jedno z największych wyzwań, którego podjął się w swojej karierze. Żeby zrozumieć wagę tych słów, trzeba znać jego dotychczasowe osiągnięcia. W minionym roku pokonał 12 rekordów w 12 miesięcy. Wśród jego zwycięstw były m.in.:
- półmaraton boso po śniegu (tylko w czapce i krótkich spodenkach) na kole podbiegunowym ukończony w 1 godzinę, 39 minut i 34 sekundy,
- kilometr chodzenia na rękach z przyczepionym do pasa samochodem,
- 500 wejść na linę,
- maraton z samochodem (ukończony w 7 godzin i 38 minut).
Co będzie jego następnym celem? Tego jeszcze nie zdradził. Możemy się spodziewać…wszystkiego.
Magdalena Garus
Specjalista ds. Komunikacji
Communication Specialist
Szacun, to jest coś. Jeszcze większy dla Olka, który zrobił to ledwie 2 dni dłużej, też musiał zap...
Gratulacje!! :D
12:56 - ale zdaje sie, rekord nalezy do Doby, wiec trzeba sie z nim porownywać, podobnie jak do przepłyniecia przez mieszkanca Polic Atlantyku na kajaku, i to ze dwa razy
Żenada!! Jak można porównać wiek Pana Aleksandra Doby do młodego kajakarza..żart i wstyd kto to napisał..niech ten wyczyn zrobi w tym wieku co Pan Aleksander Doba to zrobił!!
Jak czytam poniżej, to Wiesław Rusak też płynął sam i dłuższa trasa. Też jestem kajakarzem, chętnie wybrałbym się na spływ kajakowy wokół naszej wyspy UZNAM. Może są Kajakarze, z naszego miasta, choć nie koniecznie co równie chcieliby się wybrać w taką podróż. Podobno w naszym mieście są kluby kajakarskie może One by zorganizowały taki spływ. Pozdrawiam Zbyszek tel. 509272859
Sport wyczyn, ale Doba płynął sam, więc chyba jest jasne kto jest prawdziwym mistrzem.
Doba misstrzem i bez dopalaczy MISTRZ JEST JEDEN!!
A to nie rysiu w tym zielonym
Tak myślicie, że macie rekord. Otóż nie. Kiedyś w naszym mieście mieszkał Wiesiek Rusak, teraz mieszka na Mazurach. Mieliśmy klub kajakarski i Wiesiek sam przepłynął z Bukowiec do Świnoujścia w 10 dni. To sporo większa trasa. Podczas podróży pisał dziennik, a trasę potwierdzał u okolicznych władz wsi, miast lub w ośrodkach turystycznych. Także rekord należy do Wieśka.
Czyli bije sie rekord przeplynietych kilometrach na rzece ktora ma zmienny nurt? Troche naciagane. Olimp sport moglby sie troche bardziej postarac z tymi akcjami marketingowymi
Wielki szacun dla zainspirowanego młodego człowieka. Źyczę nowych sukcesów.
Pływałem na kajaku dość duże odleglosci, potem na rowerze, zrobiłem na nim nawet ponad 200 km w ciagu dnia, kiedys w 3 tygodnie 2000 km - czuję to i podziwiam. Ale przychodzi czas, gdy człowiek pragnie się zatrzymać i skosztować, nie tylko biec i biec, mknąć i łykać bez smakowania. I wtedy otwiera się trumna? zaciszne wnętrze do smakowania? Nie, jeszcze nie, ale by przejśc przez trumnę, czyli jak przez ucho igielne, trzeba zacząć kontemplację na długo przed śmiercią.
Brawo, Brawo, Brawo
Super brawo
Świetny wyczyn!
BRAWO !!
Brawo:)