O słowiańskich korzeniach katolickich obrzędów, australijskim świętowaniu w lipcu, japońskiej kolacji wigilijnej i innych nietypowych skutkach działania magii Bożego Narodzenia opowiada dr Beata Rajba, psycholożka z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej.
Dlaczego ludzie tak lubią niektóre aspekty religii, które przeniknęły do popkultury, a zupełnie nie wiążą się z wiarą?
To trochę tak jak z wegetarianami, którzy nie jedzą mięsa, ale nie chcą (i nie muszą) rezygnować ze smaku mięsnego. Mają więc swoje wegewędliny, wegekiełbaski, wegemięso. Tak samo nie ma powodu, by rezygnować ze Świąt, jeśli nie jesteśmy wierzący, bo jest to od wielu lat święto nie tylko religijne, głęboko osadzone w kulturze Zachodu i spopularyzowane wśród innych kultur. Nawet jeśli nie jesteśmy wierzący, nosimy w sobie cudowne wspomnienia z dzieciństwa, albo dajemy się uwieść obietnicy magii Świąt składanej przez reklamy. Reklamodawcy czy sklepy liczą na to, że uda im się zbudować skojarzenia między ich produktem, a rodzinnym spotkaniami, beztroska, radością, obdarowywaniem…
Które daje nam więcej radości niż otrzymywanie?
Dokładnie. Angażując się w wybieranie prezentu, pakowanie, dawanie, w pełni odczuwamy, że zależy nam na drugim człowieku. Na co dzień ta bliskość potrafi się zagubić w codziennej rutynie, ale w święta możemy ją odnaleźć, o ile nie popsujemy wszystkiego zmuszając się do rzeczy, których nie chcemy.
Na przykład mycia okien?
Tak. Tradycja potrafi być bardzo obciążająca, jeśli działamy pod przymusem wewnętrznym (tak trzeba, zawsze na Święta myliśmy okna), albo zewnętrznym (Co ludzie powiedzą, jeśli tych okien nie umyję?). Do okien dochodzą generalne porządki, obligatoryjne 12 pracochłonnych potraw, kosztowne zakupy żywnościowe i prezentowe robione w tłumie i pośpiechu… To doskonały przepis na katastrofę, która co gorsza jest „zaraźliwa”, bo rozzłoszczona, przytłoczona obowiązkami Pani domu zamienia życie reszty domowników w piekło. Po czymś takim trudno o magię Świąt.
Dlatego też ludzie wybierają sobie pewne elementy tradycji, które pojawiają się nawet w domach osób niewierzących.
Dokładnie! W Japonii jest tylko 0,7% katolików, co nie przeszkadza Japończykom tłumnie kolędować czy zasiadać do kolacji wigilijnej, często w KFC, bo Święta kojarzą im się z pieczonym kurczakiem, również zapożyczonym z kultury zachodniej.
Globalizacja sprawiła, że symbolika Świąt jest wszędzie na świecie mniej więcej taka sama – choinka, bombki, światełka, prezenty, kolędy, rubaszny Mikołaj – to wszystko wygląda podobnie w Japonii, Polsce, a nawet w Australii, choć jej mieszkańcy często obchodzą je również w lipcu (Christmas in July), żeby mieć szansę na śnieg. Na południowej półkuli pory roku są zamienione, w grudniu jest tam i 40 stopni.
To wszystko zasługa telewizji i reklam?
Tak. Nawet czerwony strój Świętego Mikołaja, który wydaje nam się czymś oczywistym, rozpropagowały reklamy Coca-Coli. Do lat 30 XX w. Mikołaj jako Irlandczyk był przedstawiany w stroju zielonym, a nawet jako elf.
Historia zatacza koło, bo symbole rozpowszechnione przez pop-kulturę również są zapożyczone.
Dokładnie. Paradoksalnie, większość tradycji świątecznych to zapożyczenia z wierzeń pogańskich, rozpropagowane przez Kościół katolicki, a potem dopiero przez pop-kulturę. Same święta Bożego Narodzenia miały odciągnąć wiernych od ich zwyczaju świętowania saturnaliów, czyli festiwalu poświęconego bogowi rolników, Saturnowi, oraz od święta Natalis Solis Invicti, czyli narodzin boga Słońca, wprowadzonego przez cesarza rzymskiego Aureliana trzy wieki po narodzinach Chrystusa.
To samo dotyczy choinki, czczonej przez wiele plemion jako symbol nieśmiertelności. W dzisiejszych krajach skandynawskich były to świerki, a u Celtów zamieszkujących dzisiejszą Wielką Brytanię, Francję i Niemcy świętym drzewem był dąb. Legenda mówi, że święty Bonifacy, chcąc nawrócić germańskie plemię Hesjan, ściął ogromny dąb Thora uważany przez nich za święty. Upadające drzewo zniszczyło wszystkie rosnące obok krzaki, z wyjątkiem małej jodły.
- Ta mała jodełka jest potężniejsza od waszego dębu. I jest zawsze zielona, tak jak wieczny jest Bóg dający nam wieczne życie. Niech ona przypomina wam Chrystusa – tłumaczył biskup Bonifacy. Prawdziwa historia choinki jest bardziej pokojowa. Chrześcijaństwo adoptowało symbole i obrzędy lokalnych plemion, żeby ułatwić im nawrócenie, i tak wiecznie zielone iglaste drzewko stało się symbolem chrześcijańskim, początkowo wieszanym czubkiem do dołu na suficie dla zaoszczędzenia miejsca w chatach, w których tłoczyli się ludzie i zwierzęta. Nazywano ją wówczas podłaźniczką od zwyczaju podłazów, czyli chodzenia do znajomych z życzeniami, a mężczyzna siadając pod nią oświadczał się.
Również ostrokrzew i jemioła, tradycyjne ozdoby świąteczne, mają celtyckie korzenie. Ostrokrzew miał w wierzeniach dawnych Celtów odstraszać przynoszące pecha chochliki, a jemioła pomagać w czarach.
Dodatkowy talerz dla wędrowca to z kolei zwyczaj o prasłowiańskich korzeniach, nawiązujący do starosłowiańskich obiatów, czyli specjalnych posiłków ku pamięci zmarłych, podczas którego stół nakrywano również dla zmarłych. Stąd też zwyczaj stawiania na stole kutii i makowca, potraw z makiem, w wierzeniach ludowych stanowiącym pokarm dla dusz.
Bywa, że rodowód świątecznych zwyczajów wywodzi się od wierzeń wielu ludów. Tak jest z kolędami i prezentami. Na terenach dzisiejszej Polski pod koniec grudnia świętowano przesilenie zimowe, poprzedzone Szczodrym Wieczorem. Dorośli chodzili wówczas od chaty do chaty i śpiewali mieszkańcom radosne pieśni. Towarzyszył im Turoń, czyli kolędnik przebrany za rogate, czarne i włochate zwierzę z kłapiącą paszczą, który do dziś stanowi w Polsce element noworocznego kolędowania.
Dzieci w szczodry wieczór otrzymywały drobne upominki oraz orzechy, jabłka i specjalne placki na miodzie zwane Szczodrakami, mające kształt zwierząt. Z kolei w Rzymie w styczniu obchodzono święto Kalendae, początek roku administracyjnego. Z tej okazji Rzymianie odwiedzali się nawzajem, ofiarowywali sobie podarki i śpiewali pieśni.
A jednak istnieją spore różnice w sposobie, w jaki obchodzimy Święta, np. w jednych domach na stole pojawia się barszcz, a w innych zupa grzybowa.
Wszystko zależy od tego, skąd pochodzą nasze tradycje.
Na przykład na Górnym Śląsku prezenty dostaniemy od Dzieciątka, na Dolnym Śląsku od Gwiazdki, w Małopolsce od Aniołka, w Wielkopolsce, na Pomorzu i Kujawach od Gwiazdora, czyli kolędnika ubranego w kożuch i futrzaną czapę, z twarzą brudną od sadzy, który nosił ze sobą wór z podarkami i rózgę. Wśród Polaków mieszkających we Lwowie prezenty rozdawał Dzidek Mróz, czyli dawne słowiańskie bóstwo zimy, a w ukraińskim Tarnogrodzie krasnoludki. Jednak pewne symbole, jak święty Mikołaj, się zglobalizowały.
Wróćmy do magii Świąt. Jak jej doświadczyć?
Warto pamiętać, ze to nie tradycja rządzi nami, a my tworzymy tradycję. W moim domu rodzinnym tradycją było 12 potraw, z których połowa się marnowała, a druga połowa fundowała nam niestrawność. To niepotrzebny nadmiar, okazało się, że 1-2 udane potrawy starczą. Tak naprawdę nic nie musimy, a pandemia stanowi doskonały pretekst do rezygnacji z tradycji, na które nie mamy ochoty bądź sił.
Drugi czynnik zapalny to konflikty przy stole. Nie sprzyja im alkohol, który sprawia, że puszczają nam hamulce, mniej dbamy o konsekwencje naszych słów i jesteśmy bardziej skłonni do agresji. Niestety kultura picia w Polsce jest taka, że w wielu domach ten alkohol jest spożywany w nadmiarze. Do tego dochodzi zmęczenie przygotowaniami do świąt, różnice zdań w kwestiach politycznych czy zdrowotnych… Dlatego warto unikać tematów drażliwych, ale też twardo stawiać granice, prosić, żeby pewnych kwestii przy stole nie poruszano i żeby wszyscy dbali o miłą atmosferę.
Wreszcie – odważyć się spędzić Święta tak, jak lubimy. Pandemia daje do tego doskonały pretekst. Nie musimy już jeździć z wizytami do całej rodziny, przejmować mnóstwa gości, możemy się skupić na tym, co w Świętach najważniejsze – byciu z bliskimi.
Magdalena Brzęczek
Specjalista ds. PR i mediów społecznościowych
Dolnośląska Szkoła Wyższa
Słowiańskie święta katolickie?? Co za bzdury! Katolicy ściągnęli od słowian wszystkie święta i przerobili na siebie. Proponuję poczytać.
Do: IP- I magiczny nudziarz
Ktoś tam napisał hipokryzja kościoła, bo dzieciom hallowyn się nie pozwala. .A ja jestem jak najbardziej za tym żeby komuniści czy ateiści czy też poganie uznawali halowin. I na tej samej zasadzie od...pier lić.się od chrześcijan. Jest to wiara Ojców naszych wielowiekowa tradycja i korzenie kultury europejskiej.
I coż, że" pogańskie"? Poganin nie znaczy głupek ani grzesznik, a" osoba niedoinformowana". Poganin wierzy w Boga, tylko nie słyszal dobrej nowiny o zbawieniu !
Z tym tłumnym kolędowaniem i wieczerzaniem w Japonii to ktoś bryknął do przodu.
12:16•37.8.230.** Ależ szukasz tylko potwierdzenia własnych uprzedzeń i propagandy serwowanej bezmyślnie w internecie przez jakieś sekty. Symbole czy daty i święta nie są pogańskie, mają NOWĄ TREŚĆ, np.jeśli 25 grudnia był wskutek wprowadzenia nowego święta w 274 roku przez pogańskiego cesarza świętem Niezwyciężonego Słońca, to chrześcijanie tylko przejęli datę (zresztą, wykorzystywaną przez RÓŻNE religie na Bliskim Wschodzie czy na pd.Europy) i wlali w nią NOWĄ TREŚĆ. Ale też nie musieli się wysilać w tym przemianowaniu święta, bo w Biblii, w Księdze Malachiasza (rozdz. 3) jest określony Mesjasz jako Słońce Sprawiedliwości, a w Ewangelii św.Jana jako Światłość Świata - więc święto Niezwyciężonego Słońce nadawało się idealnie na wyprowadzenie pogan z ślepej uliczki hołdów dla rzeczy stworzonych, gwiazd, którym nadano błędnie rangę boskości, co pokutuje o dziwo czasem do dziś w nadawanych przez TVN w nocy wróżeniach wg gwiazd. Podobnie jest z choinkami, choinka to nowe drzewo życia, Jezus, nie siła przyrody.
Jedno mi sie w tym wywiadzie podoba, udane sformułowanie wreszcie naprowadzające na MISJE stojące u podstaw tak zwanego zapożyczania symboliki u ludów pogańskich - powiedziała ta pani: " by ułatwić nawrócenie używano dawnej symboliki i terminów świąt". Celem było przyprowadzenie ludzi do Chrystusa, prawdziwego Boga i Zbawcy pogan, żeby zaś to zrobić trzeba przemawiać w języku znanym ludom nawracanym, a jest to język nie tylko mowy i pisma, lecz i kultury, obyczaju. Wlewa się w te stare formy NOWĄ TREŚĆ. Poprawiłbym ową panią w kilku sprawach, po pierwsze używa niefortunnej kalki językowej z angielskiego" dokładnie" zamiast" właśnie" lub" otóż to". Nie zgadzam się też że celem B.Nar.jest bycie z bliskimi. Pierwsze jest bycie z Bogiem, a to pociąga bycie z bliskimi, bo być blisko nich można tylko będąc zjednoczonym z Bogiem, znamy bowiem nerwy wynikające ze spotkań z bliskimi, usiłowanie ucieczki od nich maskowane" dobrym wychowaniem", sprytem - Bóg daje miłość do nich, nawet do trudnych osób, pierwszy więc Bóg
MAGICZNA CHOINKA W SADZIE CO ZNIKA, MAGICZNE PODWYŻKI, MAGICZNA INFLACJA, MAGICZNY PEGASUS, MAGICY Z PIS.
Hipokryzja kościoła ukazana w jednym artykule. Już wcześniej o wszystkim wiedziałem, że te symbole w kościołach i domach na święta są pogańskie. Znam takich co dzieciom nie pozwalają spędzać hallowen ze znajomymi ani sie przebierać bo to przecież diabły i pogańskie tradycje. W święta jednak jest jak z korona wirusem. W kościele nie działa ;)
STYPA PO DEMOKRACJI.