iswinoujscie.pl • Wtorek [23.02.2021, 15:56:48] • Świnoujście
Zmarł znany polski kajakarz i podróżnik Aleksander Doba. W Świnoujściu gościł wiele razy

fot. Andrzej Ryfczyński
Nie żyje znany polski podróżnik i kajakarz Aleksander Doba. Zmarł w wieku 74 - lat w trakcie swojej wyprawy na Kilimandżaro. Tę tragiczną wiadomość przekazała rodzina podróżnika. - Z głębokim żalem zawiadamiamy, że dnia 22 lutego zmarł wielki kajakarz Aleksander Doba. zmarł śmiercią podróżnika zdobywając najwyższy szczyt Afryki - Kilimandżaro spełniając swoje marzenia.
Pogrążona w żalu żona, synowie, synowe i wnuczki - czytamy na Facebooku.
Aleksander Doba odwiedzał Świnoujście, brał udział w organizowanych spływach kajakowych czy specjalnych spotkaniach na których opowiadał o swoich wyprawach. Największym osiągnieciem Doby był samotne przepłynięcie kajakiem Oceanu Atlantyckiego z kontynentu na kontynent, korzystając tylko z siły mięśni.
Na co dzień mieszkał w Policach.
źródło: www.iswinoujscie.pl
A pochodził ze Swarzędza, czyli pyra.
14:24:36] • [IP: 176.221.122.***] Gdyby to był typowy staruszek, to bym nie dziwił się twojemu zdziwieniu, też gdyby wcześniejsze badanie lekarskie wykluczyło jego wyprawę, a z kontekstu relacji o jego śmierci wynika, że miał się nieźle, na pewno miał badania.Twoje zdziwienie podobne jest do życzenia nadopiekuńczej matki, by jej synek-pilot leciał nisko i powoli. Oczywiście wielu emerytom odradzałbym takie wyprawy, ale ktoś o mentalności i psychice Doby nie był do wstawienia za szkło gabloty, do rezerwy.
Nie rozumiem. Po co 75 letni staruszek pcha się na górę. W tym wieku to sobie może na kawcze górę czy Gosań wchodzić, ewentualnie wjechać wyciągiem na śnieżkę jak chce mocniejszych wrażeń, a nie pchać się na górę która ma prawie 6 kilometrów.
08:12:34] • [IP: 185.210.37.**] Nie wiem, czy byłbyś w stanie zrobić to, co robi Żmurek choć w 1/10. Ja na niego nie głosowałem, nie znoszę zapleśniałej, czerwonej lub różowej elity tego miasta, ale bycie prezydentem to jednak codzienne podejmowanie decyzji, a nie tylko kasa i tytuły; to nie jest wylegiwanie się na fotelu przed ekranem kompa i anonimowe przygany, instruowanie innych.
Poniżej widać wpleciony wątek o jego egotyzmie. Czas zaraz po śmierci nie jest dobry do akademickich dyskusji na temat zmarłego podróżnika. Tak naprawdę jeden Bóg wie, co siedzi w człowieku i czy jest w nim pokora, a czyny płyną z miłości, podmiotowo traktującej drugiego człowieka, czy jest inaczej. Na pewno wybitny podróżnik nie daje tylko przykładu podróżnikom, jest inspiracją w innych dziedzinach życia - pokazuje, że, co ostatnio często słyszymy we wspomnieniach o nim: warto realizować marzenia i być wytrwałym w dążeniu do celu, a chodzi o różne dobre cele w życiu. Co do dziedziny podróży, wyczynu - uważam, że zawsze trzeba przefiltrować cudzą biografię i przystosować ją (jako inspirację) do własnego życia, bo często cenniejszym dobrem jest rodzina i bezpieczeństwo niż czyn nawet godny Guinnessa.
w tym wieku -wnuki bawić i w domku z żoną...i by żył dziadek, polecam to prezydentowi tego miasta, a nie kasa i tytuły...
Umarł jak chciał, spoczywaj w pokoju...
Jak to się można pomylić, spojrzałem na czapkę myślałem że to szeryf z Teksasu a to podróżnik Doba.
Widziałam go w Karsiborzu Żywioł - nie człowiek
O okolicznościach śmierci podróżnika opowiedział w rozmowie z polsatnews pl Ł.Nowak, założyciel Klubu Podróżników Soliści – organizator wyprawy, w której uczestniczył Doba. Wiadomo, że grupa, z którą zdobywał szczyt, podzieliła się na mniejsze podgrupy, zaś A.Doba szedł własnym tempem ze swoim przewodnikiem.– Czuł się dobrze, nie było objawów choroby wysokościowej; był z nim kontakt – powiedział Nowak. Zdradził, że inni podróżnicy spotkali Dobę w okolicy jednego z trzech wierzchołków. – Rozmawiali z nim, jak się czuje. Mówił, że jest w świetnej formie, krzyczał" Afryka dzika" i że jest szczęśliwy, chciał zdobyć szczyt – relacjonował. Nowak przekazał, że Doba zdobył szczyt wczoraj o godz. 11. – Przed wykonaniem zdjęcia poprosił o chwilę odpoczynku. Później stracił przytomność, a zaraz później funkcje życiowe – powiedział. Mimo reanimacji, 74-letniego podróżnika nie udało się uratować. Możliwą przyczyną zgonu był zawał serca. Ł.Nowak zapewnił, że w czasie wyprawy towarzyszyli Dobie doświadczeni przewodnicy.
20:00:25] • [IP: 91.210.14.*] Też na moją małą skalę robiłem tak jak Doba, na wysepce k.Wicka przenocowałem w kajaku, jeszcze przed ustanowieniem tam WNP. Obok łomotały ciężko dziki, umiejące pływać, ale najgorsze były komary.
Uroczy, niesamowicie skromny, jak dla mnie bohater! Brałam udział w splywie kajakowym w Karsiborzu. To była bajka, jego opowieści przy grillu, kajak" Olo",. Te wspomnienia zostaną ze mną na zawsze ! Cudnie, że spełniał swoje morzenia... I to które okazało się ostatnie...
W Świnoujściu była wielokrotnie, przepływał przez Kanał Piastowski a Świną wypływał w rejsy zagraniczne. Pamiętam w jakim szoku byli koledzy na falochronie kiedy dopływał i odprawiał się paszportowo w rej wokół Bałtyku. Czy był egoistą? Tak i to wielkim i nie tylko egoistą. Był" trudny" ale wszyscy wielcy tego świata muszą tacy być. Pamiętam jak trenowaliśmy na Bałtyku przed nieudaną próbą przepłynięcia z Afryki do Ameryki. My na noc rozbijaliśmy namioty na plaży on wszystko robił w kajaku jadł, spał i robił 2. Pytanie dla Was. Jak Olek robił 2 na oceanie i co robił z tym co wydalił czyli 2?
Gdy ten swój bodaj 7-metrowy wymyślny kajak oceaniczny skierował w stronę Ameryki Pd., chyba przez miesiąc, jeśli nie dłużej, był zawracany przez prądy morskie do Afryki. Ta pierwsza próba przepłynięcia Atlantyku nie powiodła się. Następna - znów po walce z prądami - była zwycięska. A potem ten niesamowity facet przepłynął Atlantyk jeszcze dwa razy.
Egoista
Sprawdzał (i pokazał), jak opowiedział o swoim uprawianiu sportu pewien wybitny teolog, w jaki sposób Ziemia należy do niego. Kiedyś na szczytach bieszczadzkich spotkałem ludzi, którzy pamiętali go z samych początków jego pasji kajakarskiej, powiedzieli, że gdy kilkunastu kajakarzy grzecznie płynęło w szyku, on zawsze odskakiwał na bok, doganiał, przeganiał, pływał swoimi ścieżkami, zachowując łączność z grupą. Popełnił tylko jeden błąd, wspierał coś, co zwiemy POlszewizmem, ale będę się modlił, by mu to w Niebie wybaczono i szybko dostąpił pokoju z Bogiem.
Zrealizował chociaż część swoich planów, myślę że umarł szczęśliwy. Tylko pozazdrościć.
Niesamowity człowiek życie przeżył że kanapowcą by na trzech starczyło
Stopy wody pod kilem przemijania na morzu do życia wiecznego a światłość wiekuista niechaj mu świeci jak latarnia wskazująca port docelowy czyli wieczny żywot w raju żegnaj MARYNARZU
Inspirujący człowiek, pokój jego duszy
Ta.? Ile razy tu był?
Odejście z tego świata to normalna sprawa, człowiek żyje po to aby zarobić na życie zapłacić podatki, rachunki, a starość sama przychodzi a my odchodzimy.
Pokój jego duszy, super facet był...
✝