- Nasza sunia, Gaja, ma 5 lat, około dwa miesiące temu zaczęły się jej problemy zdrowotne, w tym bóle niewiadomego pochodzenia.
W ciągu krótkiego czasu z wesołego, pełnego energii, kochającego psa, stała się uosobieniem cierpienia i bólu.
Przestała chodzić, jeść, pić. Szereg wykonanych badań pozwolił wykryć zapalenie trzustki, niewydolność nerek i powiększoną śledzionę. Wdrożone leczenie (medykamenty oraz codzienne kroplówki) poprawiły trochę jej stan zdrowia. Niestety nadal nie jest w stanie samodzielnie wstać na tylne łapy i niezbędne jest noszenie jej po schodach, a towarzyszący jej ból sprawia, że codzienne funkcjonowanie stało się niemożliwe.
Konieczne było wykonanie rezonansu. Jego wstępne wyniki nie napawają optymizmem, zostałyśmy skierowane na dalsze badania w kierunku nowotworów. Ta wiadomość była dla nas porażająca. Bardzo kochamy naszą Gajusię i chciałybyśmy by została z nami jak najdłużej, przecież ona ma dopiero 5 lat!
Z całego serduszka dziękujemy wszystkim, którzy chcieliby wesprzeć nas w tej trudnej sytuacji i pomóc zawalczyć o członka naszej rodziny...
Organizatorem akcji #RatujemyGaje jest Paweł Piotr Krysiak, nr tel. + 48 663 56 83 87
Rodzina Gaji z apelem do ludzi
Ratujmy geje?
Proponuje zabrac tym bezdusznym darmozjadom/p...filom czyt.klechom i zamiast na kosciol dac na zwierzeta.
Ratujemy gaje - to ratujemy wilgotne lasy z niezbyt gęstym zadrzewieniem, z reguły podmokłe... A jeśli Gaja to imię - to ratujemy Gaję... Język polski schodzi na psy, ale pies uratowany...
26.12.2020, 12:35:14] • [IP: 37.30.51.* walnij się w ten pusty łeb!
Proponuje pojechać do Gorzowa na tomograf i do Szczecina do doktora Kani
Zaraz bedzie zbiorka na ratowanie zycia mojej 30letniej pralki z ktora jestem sentymentalnie zwiazany!Chcecie miec psa to ratujcie sobie sobie...jest wiele wazniejszych zbiorek!
A co złego w podtrzymywaniu zwierząt przy życiu? One nie czują? A no tak nie mają duszy zgodnie z doktryną katolską. Tylko korona stworzenia ma. Powaleńcy co śmiecą w lasach, oni to mają duszę.
Bardzo współczuję. To samo przechodziliśmy z naszym pieskiem.Do samego końca walczyliśmy o jej każdy dzień życia.Na leczenie poszły oszczędności i co miesiąc przynajmniej jedna wypłata.Niestety nowotwór to taka choroba, że jej się nieuleczy.Tylko zwiększa cierpienie zwierzęciu. Bo ono nie powie, co ja boli.I niestety trzeba było naszą psinę humanitarnie uśpić. Żeby nie cierpiała tylko dlatego, że my nie chcemy jej odejścia.Wszyscy długo i nawet do dzisiaj to przeżyliśmy.Ale psina już nie ma bólu i nie cierpi.
Nie do uwierzenia, głosi się na ulicach, przy usilnej promocji w mediach, żądanie prawa do mordowania dzieci w łonach matek a jednocześnie widzimy tworzący się kosztowny przemysł podtrzymywania zwierząt przy życiu! I nawet powstaje coś dla niepoznaki zwanego grzebowiskiem - cmentarz dla zwierząt. Czasy na opak!