Takie właśnie pytania – o tej istotności i o tym ciężarze – wypełniają nowy tom Marka Żymły, stwarzają świat jego poezji… Pytania o wymiarze ostatecznym; trudne pytania, do których trzeba dojrzeć; pytania, do których dociera się po długiej Drodze, a czasem – nie dociera się nigdy. Bo trzeba mieć odwagę, by je wypowiedzieć. Właśnie wrażenie jakiegoś ostatecznego rozrachunku ze światem – bo przecież nie – żegnania się ze światem… - dominuje przy lekturze „Czerni Matki Bieli”. Testamentalny ton, próba podsumowania tego, co już się wie i tego, czego nie pozna się nigdy (choć to przecie poprzedni tom poety nazywał się „Suma”…). Tak jest od pierwszych słów, otwierających książkę:
Gdyby przyszło jutro
Pożegnać się z życiem
Co byś zrobił dziś
Trudne pytanie
(Gdyby przyszło jutro)
I nie są to pytania – i konstatacje, i sądy, i świadomość – lekkie, łatwe i przyjemne. Przeciwnie. W tej chwili ostatecznej – choćby wyobrażonej – nie ma już przecież miejsca, a nade wszystko nie ma czasu, na złudzenia, naiwność, łatwą nadzieję.
Zapraszamy do lektury. Książka do nabycia w księgarni NEPTUN.
Na pewno kupię, ale już w styczniu. Wszystkiego dobrego Panie Marku, pięknie Pan pisze!
Molenda może, Żymła może, to i ja coś skrobnę po świętach
Marku wszystkiego co dobre, otaczaj się dobrem które do ciebie wróci. Pamiętaj że choćby w najciemniejszej nocy bez nadziei na światło zawsze będziesz miał przy sobie ludzi na których ci zależy.
Czytanie to ciemnogród. Kto normalny jeszcze czyta heh. Weźcie się ogarnijcie ludzie.
Trochę się pogubił, dobry człowiek.
Panie Marku, super książka jako somsiad życze wszystkiego dobrego
A Molenda nic ostatnio nie napisał?
Fantastyczny, niezwykle ciepły człowiek. Miałam okazję przeczytać, polecam!