W 1955 roku w Warszawie przepadł obraz meksykańskiej artystki Fridy Kahlo, który dzisiaj byłby wart miliony dolarów. Dziewięć lat wcześniej w okupowanej przez Rosjan Saksonii ginie ślad po Pięknej Madonnie z Torunia.
Gdy jedne zabytki znikały, inne wracały na swe dawne miejsca. Dopiero w 1960 roku z rąk kanadyjskich antykomunistów udało się – przy pomocy kardynała Stefana Wyszyńskiego – wyrwać polskie skarby narodowe z arrasami wawelskimi na czele. A kilka lat po wojnie tylko przypadek sprawił, że w piwnicach Muzeum Wielkopolskiego natrafiono na zamurowany w schronie największy obraz Jana Matejki.
Leszek Adamczewski jak zwykle barwnie przedstawia owe zagmatwane, nierzadko tragiczne losy tych i innych polskich zabytków i skarbów kultury.
Jeden z rozdziałów jest poświęcony historii Świnoujścia.
Fragment
Agonia kościoła Lutra
(...)
Gdy w marcu 1946 roku puściły lody, do Świnoujścia na kontrolę przyjechał chorąży Józef Zając z koszalińskiej komendy MO. To on wykrył, co działo się nad Świną w poprzednich miesiącach. Winni w następnym roku stanęli przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Szczecinie. W dwóch procesach zapadły dość łagodne wyroki. Na osiem lat więzienia został skazany powiatowy komendant MO w Świnoujściu Jan Zientara, a na cztery lata – szef miejscowego UB Jan Sołtyniak. Tymczasem w Świnoujściu sztormowe wiatry z uszkodzonego dachu kościoła Lutra zdmuchiwały kolejne dachówki, a dzieci polskich osadników coraz częściej w świątyni bawiły się w wojnę. „To nie jest nasz kościół"– słyszały od rodziców, którzy ewangelicką świątynię nazywali niemiecką. Świnoujska parafia rzymskokatolicka była za biedna, by otoczyć opieką kościół Lutra, a zapewne także miejscowi księża nie chcieli zadzierać z lokalną władzą, która – co od jakiegoś czasu było wyraźnie widać – tę świątynię skazała na zagładę. Nie nasz kościół, nie nasz problem – zdawali się mówić księża. Nic zatem dziwnego, że polska dzieciarnia wyrywała cynowe piszczałki kościelnych organów, organizując na nich „koncerty". Z proc strzelano też do witraży tak długo, aż je wszystkie zniszczono. Dwaj najstarsi stażem polscy mieszkańcy Świnoujścia wspominali po latach, że którejś nocy w 1950 roku obudził ich potężny huk. Rano okazało się, że pijani żołnierze radzieccy weszli na wieżę, wywalili dwa okna razem z filarami w jej północnej części i zrzucili na ziemię cztery cenne dzwony. Popękane leżały dość długo, a potem – jako złom – zapewne trafiły do huty.
Leszek Adamczewski – poznański pisarz i dziennikarz, urodzony w 1948 roku w Szczecinie. Absolwent Uniwersytetu imienia Adama Mickiewicza. Autor trzydziestu książek. Zadebiutował w 1992 roku Złowieszczymi górami i poruszonej w nich tematyce zagadkowych i tajemniczych wydarzeń z lat drugiej wojny światowej, a w szczególności losów zaginionych skarbów kultury, pozostaje wierny do dziś.
Od 2009 roku współpracuje z Wydawnictwem Replika. W tym czasie ukazały się między innymi bestsellerowe pozycje o wojennych losach Prus (Dymy nad Gdańskiem, Prusy w ogniu), Śląska (Zejście do piekła, Na podbój świata) cykl książek o sensacjach z Kraju Warty oraz o hitlerowskich badaniach nad bronią atomową (Tajemnicza broń Hitlera). Ostatnio Adamczewski wyszedł po raz pierwszy poza ramy II wojny światowej w książce Katastrofy. Zapomniane i przemilczane tragedie w powojennej Polsce. Podobnym tropem podąża w Zagrożonym dziedzictwie.
Tomasz Specyał
Wydawnictwo Replika
A obecnie Polski zlodziej okrada wlasny krai i to politycznie poprawnie jast?Afera za afera a banksterzy z poparciem kleru lupia podatnikow i to w bialy dzien.Gangster na srebrnej za czyje pieniadze stawia wiezowce?
A czy rusek rozpacza nad zniszczonym i skradzionym naszym dziedzictwem?.
A czy niemiec rozpacza nad zniszczonym i skradzionym naszym dziedictwem. To jest wina tych co dla biznesu chca bandyckiej wojny!
Czyli masz na mysli zlodziejskie MO, Bandyckie UB i ORMO z tamtych czasow, mysle ze nie ma sie czym chwalic a jesli kogos interesuje czym te instytucje sie zajmowaly w tamtych latach(jest wiele artykulow)zaczynajac od kradziezy a konczac na morderstwach, nie mialo to wiele wspolnego z porzadkiem, nie robilo im to wielkiej roznicy czy byli to Niemcy czy Polacy, ukarani nie zostali takie czasy byly.
Na półkuli północnej z reguły lewobrzeże lepiej sie rozwija od prawobrzeża. Pewnie dlatego, ze wczesniej wstają, a wiadomo -kto rano wstaje... A JARowcy opuszczając miasto obkupił sie u mieszkańców w wyszłe z mody sprzęty RTV i AGD.
Alianci wiadomo musieli niemieckie Swinemunde bombardować aże bomby spadły na niektóre kościoły na pewno żołnierze rosyjscy tego nie zrobili bo obok był areszt rosyjskiego wojska dzisiaj Sad Rejonowy Milicja też blisko była przy małym kościele UB też kawałek dalej dzisiaj Bank SA koło sklepu Patrole polskie i rosyjskie bez przerwy chodziły po ulicach a wspierało ich ORMO ochotnicze które powstało w Marcu 1946 r i w marcu 1946 Armia Czerwona zmieniła nazwę na Armia Radziecka a w 1991 r zmieniła nazwę już na dzisiejszą czyli Armia Rosyjska
Rosjanie dwa razy ograbili miasto po zajęciu i potem jak opuszczali, reszty dokonali tak zwani szabrownicy i nie tylko.A tak apropo ktoś wpisał ze nad tą częścią miasta jakaś zla karma nam towarzyszy od paru lat.Ten wpis potwierdzam probuje od paru lat , miasto zawsze wychodzi w dwóch cześciach i ciekawe, kiedy ziemia jest w określonej konfiguracji wychodzi dwie cześci prdzielone błekitem, ta mniejsza promienie otaczają słoneczne, akiedy obrót nadchodzi do wiekszej promienie staja lodowe, wiecej tam ciepła, druga część ogarnieta nadlatującymi stadami jakiś dziwnych ptaków, któe niszczą ale nigdy nie zakładaja tu gniazd, w powietrzu zła karma oparta o mamone, kiedyś miejsce świete oddzielone łańcychem, dziwne to kto chce niech przeczyta, ale istniejemy wśród ciał niebieskich które maja wpływ. nie piszę wiecej bo pewmnie i tak mi sie oberwie!