Dr Józef Pluciński • Poniedziałek [13.12.2010, 06:37:55] • Świnoujście
Ludzie polskiego Świnoujścia.
Juliusz Hebel – rybak. Cz.1
Juliusz Hebel ok. 1980 r. Wycinek z filmu(fot. internet
)
W mieście tak bardzo niegdyś związanym z rybołówstwem morskim, jak Świnoujście, osoba Juliusza Hebla większości mieszkańców jest znana. Mimo że bezpośredni jego związek z samym miastem był w zasadzie niezbyt ścisły, wywarł on ogromny wpływ na losy setek zamieszkujących je rodzin. Był bowiem przez wiele powojennych lat, najważniejszą osobą w polskim rybołówstwie. A więc i w Świnoujście. W dwóch odcinkach, jego postać i życie chcę czytelnikom przybliżyć.
Juliusz Hebel urodził się w Gdyni 21 lipca 1915 r., w czasach, gdy była to jeszcze wieś rybacka. Rodzinny dom Heblów stał w miejscu, gdzie dzisiaj jest Skwer Kościuszki. Dopiero dziesięć lat potem zaczęła się budowa polskiego „okna na świat”, wielkiego portu i miasta. Pochodził z prawdziwie kaszubskiego rodu, z czego pan Juliusz był zawsze dumny i czym się szczycił. Wszyscy mężczyźni w tej rodzinie od wielu pokoleń zajmowali się rybołówstwem i pracą na morzu, rzec można że we krwi mieli morską wodę. Ojciec, również Juliusz, był przez długie lata sternikiem na statkach wożących zboże z Australii i Ameryki do Hamburga i Gdańska.
Gdynia w okresie budowy miasta i portu. Widok z Góry Kamiennej. (fot. internet
)
Po skończeniu szkoły podstawowej kontynuował naukę w prywatnym gimnazjum dr. Teofila Zegarskiego w Gdyni-Orłowie, które ukończył w 1935 r. Była to jak na owe czasy nowocześnie zorganizowana, doskonała programowo szkoła, dysponująca znakomitą wręcz kadrą nauczycielską. Choć istniała stosunkowo krótko, wypuściła ze swych murów świetnie przygotowanych do życia młodych ludzi. Wychowankom dała biegłą znajomość języków obcych, głównie angielskiego i niemieckiego, oraz świetne przygotowanie tak matematyczno fizyczna jak i humanistyczne. Uczniom wpojono też głęboki patriotyzm, dumę z odzyskanej ojczyzny a poza tym poszanowanie pracy, tolerancję i szacunek dla innych ludzi. Te cechy charakteru przejawiały się w jego postępowaniu do końca życia. Marzeniem młodego Juliusza od najmłodszych lat było natomiast budowanie statków, kutrów rybackich, jachtów pełnomorskich i to we własnej stoczni. Spotykało się to ze zrozumieniem i poparciem ojca, który zaakceptował w pełni dalsze jego działania. Nic zatem dziwnego, że po maturze, w 1936 roku, Juliusz Hebel podjął studia na Politechnice Gdańskiej na Wydziale Budowy Okrętów. Była to wówczas jedna z najlepszych uczelni, kształcących przyszłych budowniczych statków, której najważniejszym walorem była kadra naukowa i jak na tamte czasy doskonałe wyposażenie laboratoriów i pracowni.
Gmach Politechniki Gdańskiej, widok współczesny. (fot. wikipedia.pl
)
Młody, pełen zapału gdynianin chłonął więc wiedzę z najlepszego źródła. Tryskający siłą i energią młody człowiek, nie samą tylko nauką żył. Jak na polskiego studenta w Wolnym Mieście Gdańsku przystało wstąpił niemal natychmiast do korporacji polskich studentów Politechniki Gdańskiej „Wisła” w której zapisany został pod numerem 81.
Członkowie polskiej korporacji „Wisła” podczas przemarszu ulicami Gdańska w 1938 roku. (fot. Archiwum autora
)
W ówczesnym Gdańsku zdominowanym przez Niemców, w którym na każdym niemal kroku widać było hitlerowskie swastyki, nie było łatwym ani bezpiecznym okazywanie polskości i działania w polskiej korporacji. Na gdańskiej uczelni zdążył Juliusz Hebel zaliczyć pięć semestrów i związaną z nauką praktykę w stoczni w Göteborgu (Szwecja). W marcu 1939 wszyscy polscy studenci zostali relegowani z Politechniki Gdańskiej. Ten sam los spotkał też Juliusza Hebla, który przeniósł się do Lwowa, by tam kontynuować naukę, na pokrewnej uczelni, ale wojna pokrzyżowała wszystkie plany.
Wielką pasją Juliusza Hebla, niemal od dzieciństwa lat było żeglarstwo. Nabyte od najmłodszych lat umiejętności żeglarskie i obycie z morzem sprawiły, iż pod żaglami czuł się znakomicie i bardzo szybko znalazł drogę do żeglarstwa sportowego. Na początku była to gdyńska Morska Drużyna Harcerska im. Jana Sobieskiego, w której zetknął się m.in. z Władysławem Wagnerem. Był to młody żeglarz, który jako pierwszy Polak pokusił się o dokonanie rejsu dookoła świata na pokładzie jachtu „Zjawa”. Po wstąpieniu na studia na Politechnice Gdańskiej, Juliusz Hebel bardzo szybko znalazł drogę do Akademickiego Związku Morskiego. Był to klub żeglarski, który powstał w środowisku polskich studentów w Gdańsku w 1932 roku. Mimo niezbyt przyjaznych warunków rozwoju, w ciągu kilku lat AZM stał się poważnym armatorem żeglarskim, posiadającym już w 1935 roku osiem własnych, zakupionych jachtów. Działając w klubie z ogromna pasją, bohater naszej opowieści uzyskał wkrótce najwyższe jachtowe kwalifikacje i został najmłodszym wówczas kapitanem jachtowym w Polsce.
Na pokładzie jachtu Akademickiego Związku Morskiego, ok. 1937.(fot. internet
)
W 1938 roku wykazał się niemałym kunsztem żeglarskim i odwagą, gdy poprowadził samodzielnie jacht lwowskich przemysłowców – nafciarzy, Wieleżyńskich do Szkocji. Wtedy to nastąpiło pierwsze jego spotkanie ze Świnoujściem, gdy w drodze do cieśnin duńskich zatrzymał się na krótki odpoczynek w miejscowej marinie. Kolejnym, ostatnim już przed wojną sukcesem żeglarskim było zwycięstwo w Regatach o Puchar Króla Szwecji Gustawa V, na trasie Gdynia – Sztokholm w 1939 roku. Były to jednakowoż ostatnie morskie pływania na Bałtyku. Wielkimi krokami zbliżała się wojna.
W świnoujskim porcie jachtowym.(fot. internet
)
Po wybuchu wojny Juliusz Hebel znalazł się w Generalnej Guberni, na terenie Warszawy, gdzie pracował w spółce węglowej „Gische”. Przydała mu się wówczas doskonała znajomość języka niemieckiego, nabyta w szkole dr Zegarskiego. Po Powstaniu Warszawskim w październiku 1944 roku przedostał się do Gdyni, gdzie pracował jako robotnik na kolei. Gdy tylko Wybrzeże zostało wyzwolone, Julian Hebel w marcu 1945 roku stawił się do dyspozycji powstającego Urzędu Morskiego.
źródło: www.iswinoujscie.pl
do 191, Ty to naprawdę stuknięty jesteś!!
Oj 191, chyba należysz wg twoich kryteriów do SLD. W PRL była praca DLA KAŻDEGO, jak i darmowa służba zdrowia i wszelkie studia, półdarmowe wczasy, kolonie i obozy dla dzieci i młodzieży, mieszkania spółdzielcze i kredyty dla młodych małżeństw, przy braku przestepczosci i narkomanii. Owszem, poszczekać na władze mogłeś u cioci na imieninach. A teraz co?! Najwyżej możesz poszczekać w internecie... bo miejskie wybory zdecydowanie wygrał po raz trzeci ten sam prezydent i - postponowane przez ciebie SLD. Nie potrafisz pojąć, że zasłużonymi dla miasta są tacy ludzie jak J.Hebel, a nie choćby najhałaśliwczy krzykacze...
Do 136. I co z tego że jesteś po trzydziestce, skoroś się w szkole nie uczył, żeby głosić chwałę PRL-u to trzeba nie mieć równo pod sufitem. Albo należeć do SLD co właśnie oznacza brak mózgu.
jak ja chodziłam do szkoły to były super pracownie -chemiczna, fizyczna, gabinet biologiczny. .. i pochodzę z wyżu demograficznego-teraz jest tylko kreda i tablica i komputer nie można doświadczyć własnoręcznie.A propos nie mam długów, a Gdynię budował mój DZIADEK-, który zawsze powtarzał, że komuna musi upaść-pozdrawiam!!
W Polsce sie nic nie oplaca a konsumowac sie chce.Ciekawe jak dlugo pozwola nam zyc na kredyty?Pewnego dnia powiedza oddajcie lub sami zabiora. A z czego splacac jak w tym kraju prawie nic sie nie produkuje ?. PPDiUR Odra to byl znak firmowy rozpoznawalny i ceniony na calym swiecie !. Dlaczego pozwolono te osiagniecie pokolen Polakow zniszczyc ? ! Taka firma jak Odra powinna w Swinoujsciu zostac reaktywowana !. Nawet nie musi miec pionu polowowego. Rybe mozna kupowac tak jak to robia rozne firmy i firemki z glebi Polski.
"To smutna prawda upadku rybołówstwa dalekomorskiego to EKONOMIA" - dokładnie, a konkretnie brak jej znajomości wśród kadry zarządzającej. Tzn. Panowie znali ekonomię, ale socjalistyczną, przy wolnym rynku nie dali rady. Chyba intelektualnie nie podołali. A pomimo wprowadzenia stref 200-milowych można było się utrzymać, ana mniejszą skalę i na innych łowiskach. Tak jak ciągle nieźle ma się rybołówstwo dalekomorskie na Litwie, Łotwie i Ukrainie. Po prostu można kupować kwoty połowowe, czarterować statki i wchodzić na inne łowiska. My, z uporem lepszej sprawy trzymaliśmy się tylko Ochockiego, gdzie zginęliśmy. A dziś, kiedy Odry nie ma, polski PAOP utrzymuje dalekomorski trawler na łowiskach Północnego Atlantyku, a inne polskie firmy, prywatne łowiły tam już w latach 90., natomiast Odrze, podobne" nie opłacało się". Tak samo jak PAOP eksploatuje dwa duże trawlery na Mauretanii i południowym Pacyfiku. Można łowić na łowiskach dalekomorskich, tylko trzeba mieć mądry zarząd, a nie karierowiczów, w stylu Krajniaka
Do 191 Jak się nie ma argumentów to inwektywy wysyłanie do psychiatry. ..Pełna kultura wyzywanie od spec. służb.To przypomina jedynych Prawych i Sprawiedliwych w skali kraju.Faktem jest że kiedy wprowadzono strefy ekonomiczne 200 milowe gdzie za połowy trzeba płacić. Polskie przedsiębiorstwa rybołówcze straciły rację bytu ekonomicznego.I nawet pan Juliusz by nie poradził(gdyby żył i kierował ODRĄ) może gdyby weszli w spółkę z jakimś państwem posiadającym dostęp do szelfu to by udało się uratować cześć floty rybołówczej. Przyjaciele Amerykanie i Kanadyjczycy nas pognali z Rosjanami darliśmy koty Anglicy i Norwegowie nie pozwolili. na Falklandy daleko i trzeba było płacić. To smutna prawda upadku rybołówstwa dalekomorskiego to EKONOMIA.
do 191, człowieku o czym Ty piszesz wogóle, w jakich służbach??, jężeli teraz jestem osobą po 30, zacznij czytać z uwagą, dla mnie to jakiś bezmózgowiec jesteś i tyle
A co pracowało się w służbach ? I wszystko jasne IP: 80.245.184.**
do 190, bo kultura rodziła się w bólu, w tęsknocie za normalnością, ludzie byli twórczy i słuchacze byli wysmakowani, a teraz, a szkoda słów...
do 191, do psychiatry to, Ty możesz się pofatygować, a na temat poprzedniego ustroju, wiem napewno wiecej niż Ty kolego!!
Było cos nie bywalego ale BYŁA PRACA i wspomnienia pozostaly. A dzisiaj to tylko same skrzekoty slychac a kultury WCALE.
Proponuję wizytę u psychiatry [IP: 80.245.184.**] a pózniej trochę poczytaj choć wątpię czy pomoże
Komuna jako ustrój, może i byla zła, tego nie wiem bo tego nie odczułam, ale zgadzam się ze 147, nie działo się wtedy tak źle jak teraz.
Komuna byla zla, powiedzial zlodziej do komunisty. Po co sie dzielic z calym narodem jak mozemy miec wszystko dla siebie.Jak pomysleli tak zrobili i robia do dzisiaj, lupiac Polakow gdzie tylko mozna.
Jest moda na opluwanie PRL. ..Ale czy za czasów tego systemu spano po bunkrach. .. bezrobocie...żebrano pod promami...masowa emigracja za chlebem...matka ODRA dawała pracę 6000 pracownikom.Odlewnia. POLIMER , ZDZ, MORSKA STOCZNIA -1400 pracowników (obecnie 250). Budowało się a nie rozwalało.Obecnie jedyny sukces to budki bazarowe pod granicą - przypominające" suku" .W skali kraju życie na kredyt z miliardowym długiem.A że w sklepach pełno i przybyło złomu motoryzacyjnego. ..to inna bajka. Brak takich ludzi jak pan Juliusz bo jedni. ..siedzą na interesie i pilnują stołka a drudzy siedzą na stołku i pilnują interesu...
PRL- to zły system w którym żyli również dobrzy ludzie, którzy kochali i bawili się. Jak wszędzie na swiecie. Jedyny problem że był to system zły wspierany przez ludzi z partyjnymi legitymacjami, niewydolny gospodarczo. I takie Cheblopodobne dyrektory nie były bochaterami tych czasów ale posłusznymi wykonawcami woli partyjnych samowładców. I tego nie wolno zapomniec.
do 11.32 dlaczego zawsze znajdzie sie ktos, jakis łazarz któremu nic sie nie podoba? taka jest historia, polska była PRL i była tu komuna a jak sie Tobie nie podoba to nie zaglądaj tu i nie czytaj! za komuny tez isniało szczescie, ludzie sie bawili, kochali i nie wszyscy ludzie byli bici przez UB! nie mozesz tego pojąć? według Ciebie JP powinien pisać same złe rzeczy o ludziach tylko dlatego ze żyli w tamtym czasie i Tobie sie komuna zle kojarzy?
A co to bylo ta Odra i gdzie to bylo ?W szkolach nawet nie wiedza nauczyciele.
Matka" Odra" to okno na swiat ówczesnych czasów!Tysiace marynarzy wypływało w dalekie rejsy dalekomorskie.Z zachodnich portów przywozili nie tylko gumy do zucia, parasolki, greplinę, mohair itp.na handel
Dlaczego tak mało o pracy w" Odrze"?
Ustawiony komuch i tyle, ale takie były czasy, może tak z komuchów był najlepszy
Facet z jajami, jakich rzadko się spotyka. Gdyby Odrą do końca władali tacy Dyrektorzy, to istniałaby do dziś i miała się dobrze. Niestety, po Heblu do władz Matka - Odra szczęścia nie miała i co kolejny to gorszy i większy mięczak i koniunkturalista. Krajniak to już było samo dno...
Tylko że to była druga żona i dużo młodsza.
To nie charyzma tylko właściwa przynależność partyjna. Można było się nie zapisywać i nie być na świeczniku, ale można było dać d... i z czerwoną legitymacją być dyrektorem czy innym prezesem. Charyzmę to mają ci którzy nie prostytuowali się wtedy, tylko że są mało popularni bo wyżej sobie cenią własną godność.