W kwietniu 1999 roku Andrzej Wroñski, historyk i publicysta, zadzwoni³ do mnie i powiedzia³: „S³oñce ju¿ wysoko, li¶ci na drzewach nie ma, nie pomóg³by¶ mi w inwentaryzacji pozosta³o¶ci po forcie wschodnim i poniemieckich bunkrach w Przytorze i na Warszowie?” Wiedzia³em, ¿e Wroñski to znakomity historyk. Od lat pieczo³owicie fotografuje takie obiekty, przedzieraj±c siê przez chaszcze ze swoim wys³u¿onym radzieckim aparatem £omo. Niewiele móg³ nim zwojowaæ. Pojechali¶my wiêc. Fortyfikacje by³y pasj± pana Andrzeja. Nie jedyn±. Bada³ przecie¿ archiwa ¶winoujskiego komitetu PZPR, które nieudolnie próbowano zniszczyæ w ostatnich dniach PRL-u. Wy³owione, osuszone i skatalogowane by³y jego ostatnim zadaniem. Poznali¶my siê przed laty. Pamiêtam jedn± z lekcji historii. Sta³ ty³em do okna i opowiada³ o rozbiorach Polski. Za jego plecami widzia³em, jak co dnia, wie¿ê ko¶cio³a luterañskiego (tê ko³o s±du). I nagle to zobaczy³em. - Panie profesorze! Wie¿a siê wali. Wroñski siê obejrza³. Sta³ chwilê w milczeniu. Poblad³. - Dzi¶ ju¿ lekcji nie bêdzie - powiedzia³. I wybieg³. A my za nim. Zobaczyæ jak komuni¶ci zwalaj± z nietkniêtej wie¿y jej spiczasty he³m. Sama konstrukcja siê im opar³a. Nie by³a taka w±t³a jak ta na Warszowie. To by³a moja pierwsza lekcja ¿ywej historii. Ale nie ko¶cio³y chcia³bym dzi¶ pañstwu pokazaæ, lecz pewien dzieñ kwietniowy sprzed dekady. Dobry dzieñ. Spêdzi³em go z cz³owiekiem pe³nym pasji. Nie znam siê na fortyfikacjach, wiêc opowiadaæ o nich nie bêdê. Zdjêcia maj± dla mnie warto¶æ sentymentaln±, ale ¿e by³y robione pod okiem fachowca od historii - maj± te¿ niezaprzeczaln± warto¶æ dokumentu. Porównajmy choæby Fort Gerharda z owych lat z jego obecnym stanem. Zapraszam pañstwa serdecznie. Andrzej Ryfczyñski, Warszawa, Wigilia 2009