W piątek przed południem do domu w Jabłonowie koło Zwolenia (woj. mazowieckie) przyjechała lekarka, która stwierdziła zgon starszej pani. Pogodzona z tragedią rodzina z aktem zgonu załatwiała już formalności w urzędzie stanu cywilnego, kupowała żałobna odzież dla zmarłej i zamówiła pogrzeb.
O 14.15 pracownicy domu pogrzebowego przyjechali do Jabłonowa. Jak opowiada właściciel zakładu Adam Galbarczyk, ciało kobiety rzeczywiście wyglądało na martwe. - Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że kobieta wyglądała na nieżywą - mówi Galbarczyk.
Ożyła?
Kiedy pracownicy firmy wkładali worek ze zwłokami do samochodu, wydało się im, że coś się poruszyło. Uznali jednak, że to podmuch wiatru. Kiedy jednak dojechali do kostnicy w Zwoleniu i otworzyli worek, okazało się, że... kobieta żyje. - To było coś, co nas na paręnaście sekund zamurowało - opowiada Galbarczyk.
Właściciel firmy natychmiast zatelefonował do szpitala, do którego następnie przewieziono kobietę. - W tym zawodzie pracuje już dwadzieścia lat, ale jeszcze nigdy nie doświadczyłem podobnej historii - mówi właściciel zakładu pogrzebowego...