onet.pl • Czwartek [11.06.2009, 08:30:35] • Świat

Jak leczyć ból pleców

Jak leczyć ból pleców

Ben Blankenburg( fot. istockphoto.com )

Zalecenia dotyczące leczenia bólów pleców przeszacowują korzyści i nie doceniają zagrożeń.

Nowe wytyczne leczenia bólów pleców opublikował Narodowy Instytut Zdrowia i Doskonałości Klinicznej (ang. National Institute for Health and Clinical Excellence – Nice). Obejmują one zalecenia korzystania z usług kręgarzy jako jedną z kilku opcji. Nie zaskoczy to zbyt wielu osób – w końcu ostatnio kręgarze reklamują się jako „specjaliści od pleców”. Mimo to ich praktyka jest już daleka od doktryny D. D. Palmera – amerykańskiego uzdrowiciela, który 18 września 1895 roku wynalazł chiropraktykę.

Z całą pewnością Palmera nie interesowały bóle pleców. Manipulował on wówczas kręgosłupem Harveya Lillarda rzekomo lecząc go z głuchoty. Jego drugim pacjentem był człowiek cierpiący na chorobę serca, którego również uleczył manipulacjami na kręgosłupie. Tak więc Palmer uległ przekonaniu, że odkrył nowe naturalne zjawisko: oto przepływająca przez kręgosłup życiowa energia zwana „wrodzoną”, której przepływ blokowany jest przez "podwichnięcie" kręgu, prowadzi do choroby. Jedyną nadzieją na wyleczenie wszelkich chorób są zatem manipulacje na kręgosłupie. Dziś wiemy, że teoria Palmera nie jest prawdziwa - „wrodzona” energia to wymysł wyobraźni chiropraktyka.

Jednak wytyczne Nice zalecają "kurs terapii manualnej, w tym rękoczynów na kręgosłupie". Zalecenia te należy rozpatrywać w kontekście znanych korzyści i potencjalnych zagrożeń związanych z manipulacjami na kręgosłupie. Korzyści zostały trafnie podsumowane w nowym przeglądzie 39 badań na ten temat, który wykazał „brak dowodów na to, by rękoczyny na kręgosłupie okazały się lepsze niż standardowe metody leczenia ostrego lub przewlekłego bólu dolnego odcinka kręgosłupa”.

Zagrożenia związane z manipulacjami na kręgosłupie mogą być istotne. W przeglądzie systematycznym zebrałem dane pochodzące z pięciu badań prospektywnych. Od tamtej pory pojawiły się kolejne, wszystkie wykazujące w szczególności jedną rzecz - u około połowy pacjentów dochodzi do łagodnych bądź umiarkowanych działań ubocznych leczenia chiropraktycznego. Trwają one na ogół dzień lub dwa, a w związku z tym chiropraktycy uważają je za nieistotne.

Odnotowano jednak także bardziej poważne powikłania. U kilkuset pacjentów po zabiegach na kręgosłupie doszło do poważnych komplikacji, w tym udaru czy zgonu. Kręgarze upierają się, że nie wszystkie badania potwierdziły, iż to właśnie rękoczyny na kręgosłupie spowodowały te powikłania lub że są one niezwykle rzadkie, a zabiegi na górnych partiach kręgosłupa to co innego niż rękoczyny w dolnym odcinku pleców. Według mojej interpretacji dowodów te komplikacje mają w rzeczywistości bardzo prawdopodobny związek z manipulacjami i nikt naprawdę nie wie na pewno jak często do nich dochodzi, zaś kręgarze często dokonują rękoczynów w górnej części kręgosłupa, nawet jeśli ból dotyczy dolnego odcinka.

Promowanie słabo udowodnionych twierdzeń ma w chiropraktyce długą tradycję. W 2001 roku zespół kręgarzy opublikował analizę wykazującą, że „największe profesjonalne stowarzyszenie [chiropraktyków] w Kanadzie rozprowadza broszury propagujące kliniczną sztukę chiropraktyki, która nie ma obecnie poparcia w dostępnych dowodach naukowych”.

W naszej książce „Trick or Treatment? Alternative Medicine on Trial” („Sztuczka czy leczenie? Medycyna alternatywna pod lupą”) wraz z Simonem Singhem byliśmy mniej uprzejmi dla twierdzeń chiropraktyków. Następnie Singh w artykule opublikowanym w The Guardian poddał weryfikacji twierdzenia podawane na stronie Brytyjskiego Stowarzyszenia Chiropraktyków (ang. British Chiropractic Association – BCA) odnoszące się do leczenia chiropraktycznego dzieci chorych na astmę, infekcje ucha, kolki czy inne niedotyczące kręgosłupa schorzenia. Jego komentarze zezłościły chiropraktyków do tego stopnia, że zdecydowali wnieść pozew o zniesławienie.

Czy ja też zostanę pozwany? W końcu upieram się, że wytyczne Nice przeszacowują korzyści zabiegów kręgarskich, nie doszacowując związanego z nim ryzyka. Mam nadzieję, że jednak nie! Sala sądowa nie jest miejscem, gdzie powinno prowadzić się naukowe dysputy, a uciszanie dziennikarzy, naukowców i sceptyków groźbami prawnymi jest w mojej opinii tchórzostwem. Pozwólcie nam raczej robić to, co robiliśmy do tej pory i co przynosi prawdziwy postęp oraz omawiać najsilniejsze dowody w otwarty i przejrzysty sposób, tak byśmy wszyscy mogli się uczyć i poprawiać opiekę zdrowotną.

Źródło: The Guardian
Edzard Ernst

Źródło: https://iswinoujscie.pl/artykuly/9878/