Aby ukrócić dyskusję i dowieść, że drzewa były spróchniałe urzędnicy przynieśli plaster wycięty z pnia do magistratu. O tej sprawie pisał Głos Szczeciński.
Roman Giziński, ogrodnik miasta, tłumaczy, że z petycją o wycięcie drzew zgłosili się mieszkańcy. Przestraszeni sytuacją, do jakiej doszło kilka tygodni temu. Podczas wichury jeden z kasztanowców runął na ziemię. Na
szczęście nikomu nic się nie stało. Zniszczone zostało tylko ogrodzenie lecznicy weterynaryjnej. W związku z prośbą mieszkańców powołano rzeczoznawcę dendrologa. To on, jak czytamy w gazecie, nakazał natychmiastową wycinkę chorych drzew.