Dr Józef Pluciński • Poniedziałek [27.04.2009, 08:55:40] • Region
Kopanie złota na Wolinie.
Mika czyli „ kocie złoto”( fot. wikipedia.pl
)
Podejmowanie nietrafnych przedsięwzięć inwestycyjnych nie jest udziałem jedynie współcześnie nam panujących lub decydentów minionej epoki. Radosną w tym względzie twórczość rozwijano już przed wiekami i to nieraz na dużą skalę. Panującym też wtedy zdarzało się zrobić „ kawał dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty”. Z tym tylko, że wówczas nie dawano za to orderów.
Otóż przed wiekami, w trakcie prowadzonych prac na polach, przy kopaniu dołów cmentarnych, wydobywaniu żwiru, znajdowano kamienie, które błyszczały jak srebro lub złoto. Budziło to nadzieje, że po przetopieniu w odpowiednich warunkach, można z nich wydobyć drogocenny kruszec. Z tego też względu egzekwowano bezwzględnie nakaz książęcy, by wszelkie tego rodzaju znaleziska trafiały na książęcy dwór. Książęta pomorscy, jak wszyscy panujący, odczuwali bowiem nieustannie braki w skarbcu i na tym tle byli bardzo wrażliwi.
Książę Bogusław XIII inicjator kopalnictwa( fot. Archiwum
)
Nie różnił się w tym względzie od innych książę Bogusław XIII, który w poszukiwaniu bogactwa wykazywał wyjątkową aktywność. Po otrzymaniu informacji o dużej ilości błyszczących znalezisk na Wolinie, szczegółowe zbadanie sprawy zlecił on swemu dworzaninowi, hrabiemu von Eberstein. Miał się on nadto zająć ewentualnym zorganizowaniem wydobycia na dużą skalę, jak to nazwano „drogocennej rudy z wyspy Wolin”. Szlachcic ów, do dzieła przyłożył się bardzo gorliwie, mając na względzie tak dobro książęce, jak i ewentualną dzierżawę kopalni. W pierwszym więc rzędzie odesłał był on znaleziska do Drezna, gdzie na dworze książąt saskich przebywał uczony mąż, sekretarz dworu von Krokow, by ten ocenił wartość surowca. Ów drezdeński ekspert nie czekając na wyniki badań, na koszt pomorskiego księcia zatrudnił i sprowadził z kopalń w Górach Harzu sporą grupę górników rudy. W ciągu kilkunastu dni, w maju 1560 r. zostali oni przetransportowani przez Ebersteina na Wolin. Kopacze rudy otrzymali od niego zapewnienie, że zwrócone im będą koszta powrotu, a ich gaża tygodniowa wyniesie 1 guldena dziennie. Nadto każdego dnia otrzymywać mieli należny im wikt i zakwaterowanie.
Górnicy, rycina z XVI wieku( fot. Archiwum
)
Wkrótce też prace raźno jęły się posuwać. Nadzorował je miejscowy szlachcic, w książęcej służbie pozostający, pułkownik hrabia Otto von Fleming. Rudy szukano jednocześnie w dwóch wykopach, koło Lubina oraz w pobliżu jeziora Gardno, zwanego wówczas z niemiecka Jordansee. Importowani fachowcy nader biegle posługujący się kilofem, oskardem i łopatą, szczególnie wrażliwi byli na otaczającą ich wolińską przyrodę. A to domagali się smarowideł na atakujące ich nieprzeliczone chmary komarów, a to gorzałki lub innych drakwi, na bolące ich od wilgoci stawy. Bardzo też szybko przejadł im się miejscowy przysmak, czyli śledź. Nad niego przedkładali słoninę lub każde inne, nawet pospolite mięsiwo.