Ciała zostały przewiezione do Zakładu Medycyny Sądowej w Szczecinie. Tam będzie trwała identyfikacja. Obecnie pobierane są materiały genetyczne od bliskich ofiar. Pogrzeby odbędą się być może dopiero za kilka tygodni.
Dwa czynniki zdecydowały o tragedii w Kamieniu Pomorskim
- Na to, co zastali strażacy na miejscu akcji, miały wpływ dwa czynniki – stan budynku i swobodny stan rozprzestrzeniania się pożaru – powiedział w TVN24 gen. Janusz Skulich, zastępca komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej i szef zespołu, który ma ustalić przebieg działań ratowniczych i ocenić wymagania technicznych budynku w Kamieniu Pomorskim. Strażak odpowiedział w ten sposób na pytanie, czy możliwe było, iż straż pożarna przybyła na miejsce zdarzeń "kilkanaście, a być może kilkadziesiąt minut" po wybuchu pożaru.
- W przypadku pożaru zawsze mamy do czynienia z dużą liczbą opinii, często zbieramy cięgi i krytyczne uwagi, a dopiero później z zimną krwią można ocenić co było na miejscu – zwrócił uwagę gen. Janusz Skulich.
- Budynek hotelu socjalnego w Kamieniu Pomorskim to typowy obiekt budowany w latach 70. Czy 80. To obiekt typu "Berlin", stawiany jako budynek dwukondygnacyjny będący zapleczem do obsługi biurowej np. budów. Pełnił jednak funkcję jako hotel robotniczy, po tym jak dodano do niego kolejne instalacje– ocenił ze gen. Skulich.
- Na początku obiekt był wyposażony częściowo w systemu ostrzegania w sprawie pożaru, rezydował tam także portier – dodał gen. Skulich. – Musimy teraz ustalić co się stało z tymi urządzeniami, po tym jak budynek ten zamieniono w hotel socjalny – dodał.
Jak zapowiedział, należy zbadać wszystkie okoliczności "incydentu", by wyjaśnić ewentualne błędy straży pożarnej.
W wyniku pożaru hotelu socjalnego zginęło 21 osób.
Brak odpowiednich uprawnień urzędnika?
- Jeśli potwierdzą się doniesienia o demontażu instalacji alarmowych,c czujników przeciwpożarowych, to będziemy mieli w tej sprawie cały łańcuch (wydarzeń - red.) – powiedział ze swej strony w TVN 24 rzecznik NIK Paweł Biedziak.
- Otrzymaliśmy zapewnienie od powiatowego inspektoratu budowlanego, że wszystko jest sprawdzone zgodnie z procedurami – powiedział Biedziak, odnosząc się do wcześniejszej kontroli budynku, która miała miejsce w 2006 roku.
Jak powiedział rzecznik NIK, jeden z pracowników lokalnego oddziału nadzoru budowlanego nie miał odpowiednich uprawnień, by prowadzić czynności sprawdzające. - Tak czy inaczej, w takich przypadkach należy wszcząć postępowanie administracyjne. Zdziwienie NIK wzbudziły warunkowo wydawane zezwolenia na użytkowanie niektórych nieruchomości w podobnych sprawach – dodał.
Zdaniem Biedziaka, "nadzór budowlany jest w Polsce po prostu niedoinwestowany".