Dr Józef Pluciński • Niedziela [12.04.2009, 06:27:41] • Świnoujście
Świąteczna opowieść o człowieku przyzwoitym
Po bulwarze nad Świną snuli się urlopowicze.( fot. Archiwum
)
Był przyjemny, letni dzień, 2 czerwca 1852 r. Po świnoujskim bulwarze, noszącym dziś miano Wybrzeża Władysława IV, snuli się normalni dla tej pory roku i miejsca ludzie, trochę gapiów, trochę ciekawych życia portu, letnich urlopowiczów, zaaferowani agenci i maklerzy portowi, marynarze a wreszcie całkiem przypadkowi ludzie, którym tu było „po drodze”. Od nabrzeża, przed kilkoma minutami odbił szybki, pocztowy statek „Preussicher Adler”, mający na pokładzie kilkunastu pasażerów i pilna pocztę do Petersburga. Statek oprócz żagli miał jeszcze dwa łopatkowe koła boczne, które znacznie dodawały mu szybkości. Z wysokiego, wąskiego komina, wydobywał się gęsty czarny dym, jako że palacze ostro się brali do pracy. Załoga pokładowa po sklarowaniu cum, sposobiła się już do postawienia żagli, bo wiał zachodni, sprzyjający żegludze wiatr. Jako się rzekło celem była stolica Rosji Petersburg, a „Adler” utrzymywał stałą komunikację przewożąc pocztę i pasażerów, tak w jedną, jak i druga stronę.
Był to bowiem czas, bardzo wielkiego zbliżenia między Rosją a Prusami, uwieńczonego małżeństwem siostry króla Prus Charlotty z rosyjski carem. Wizyty członków panujących rodzin, były w związku z tym bardzo częste. Równie częste były kontakty pruskiej i rosyjskiej arystokracji. W tych flirtach, Świnoujście pełniło rolę stacji przesiadkowej, jako że do i z Berlina, już udawano się drogą lądową. Tyle wprowadzenia, wracajmy zatem do naszej opowieści.
Pocztowy statek „Preussicher Adler” kierował się w morze.( fot. Archiwum
)
W momencie, gdy statek już na kilka sążni oddalił się od brzegu i obrał kurs na główki portu, z jego kierunku rozległ się przeraźliwy krzyk, a następnie wołanie o pomoc. Wiele osób, znajdujących się na brzegu wiedziało, jak z pokładu statku do wody wypadła jakaś niewiasta. Obserwujący zdarzenie zamarli w przerażeniu. Statek na którym ogłoszono alarm „Człowiek za burtą !”, mimo pracy maszyny „wstecz”, jeszcze posuwał się ku przodowi, oddalając się od ofiary wypadku. Ta zaś już tylko z rozpaczliwym trudem utrzymywała się na powierzchni. Od śmierci w nurcie Świny dzieliły ją już tylko chwile.
Z tłumu gapiów właściwie zareagował tylko młody mieszkaniec Świnoujścia, Franz Wilhelm Nehls, który widząc co się dzieje, wskoczył w kompletnym przyodziewku do wody i popłynął w kierunku tonącej. W ostatnim niemal momencie dopłynął do niej, pochwycił i już nieprzytomną doholował do brzegu. Tu bardzo szybko znalazł się medyk z jednego ze statków, który niedoszłą topielicę przywrócił życiu. Oczywiście w pobliskim hotelu „Drei Kronen” dama przebrała się i w niespełna godzinę powróciła na pokład „Adlera” oczekującego na kotwicy.
Dama przebrała się w suche szatki w pobliskim hotelu „Drei Kronnen”( fot. Archiwum
)
Młody człowiek odprowadzany licznymi wiwatami udał się zaś spiesznie do domu, by się po prostu przebrać w suche szatki. O podziw, a tym bardziej podziękowania, czy nagrodę najwyraźniej mu nie chodziło i nie miał nawet podjęcia kogo z topieli wyciągnął. Co więcej, uratowana tylko od przygodnego gapia dowiedziała się, kim był jej zbawca i gdzie zamieszkuje. Czas jednakowoż na przedstawienie niedoszłej topielicy. Była nią piękna żona rosyjskiego generała księcia Aleksieja Szachowskogo, którego drzewo genealogiczne, łączyło się przed wiekami z pierwszą carską dynastią Rurykowiczów. Owa piękna pani, dama do towarzystwa rosyjskiej carycy, wraz z nią bawiła w Berlinie. Z jakichś względów wracała wcześniej. A ze statku wypadła, podążając nieostrożnie, za oddalającym się od niej po pokładzie, ulubionym charcikiem Żużu.