Terminal kontenerowy. Po konferencjach - natychmiastowa akcja ankieterów. Zbieżność przypadkowa czy element szerszej strategii?
fot. iswinoujscie.pl
W ciągu ostatnich dni wydarzyło się coś, co trudno nazwać przypadkiem. Najpierw rządowa konferencja w Szczecinie, na której zaprezentowano całkowicie nową, znacznie większą koncepcję terminala kontenerowego w Świnoujściu - bez wcześniejszych zapowiedzi, bez konsultacji, bez przedstawienia aktualnych analiz ekonomicznych i środowiskowych.
Kilka dni później - konferencja na wysokości plaży Przytór (Prawobrzeże) z udziałem Prezydent Świnoujścia Joanny Agatowskiej i Burmistrza Międzyzdrojów Mateusza Bobka oraz Mieszkańców. To tam publicznie przedstawiono skalę zmian i konsekwencje nowego projektu. Zobacz film!
Jeszcze zanim mieszkańcy zdążyli obejrzeć 40-minutową konferencję, przemyśleć tę wiedzę, porozmawiać - dwa dni później na ulicach miasta pojawili się ankieterzy. W żółtych kamizelkach, z formularzami. Mieszkańcy szybko zauważyli, że pytania, które zadają, brzmią znajomo - ponownie dotyczą budowy terminala kontenerowego. Co więcej, oprócz pytania o samo poparcie dla inwestycji, ankieterzy starają się również ustalić, jakie korzyści i zalety mieszkańcy widzą w realizacji tak dużego projektu.
Czy to rzeczywiście tylko badanie opinii? Czy raczej szybkie budowanie narracji?
Nikt nie kwestionuje, że badania społeczne są potrzebne.
Ale tempo i sposób, w jaki pojawiły się ankiety po ostatniej konferencji, rodzi poważne pytania:
🔴 Dlaczego badanie rozpoczęło się natychmiast po ostatniej konferencji z plaży?
🔴 Dlaczego prowadzi się je, zanim mieszkańcy zdążyli dokładnie zapoznać się z faktami przedstawionymi przez samorządy?
🔴 Dlaczego ankieterzy - podobnie jak wcześniej - pojawiają się głównie na lewobrzeżu, a nie tam, gdzie inwestycja będzie miała największy wpływ, czyli na Warszowie i Przytorze?
To nie są oskarżenia.
To są zasadne pytania, które wynikają z obserwacji faktów i zbieżności czasowych.
fot. iswinoujscie.pl
Nowy projekt, nowe zagrożenia, brak nowych analiz
W Szczecinie ogłosili, że:
stary projekt „małego terminala” na 70 hektarach ma zwrot po… 158 latach, dlatego inwestycja straciła sens, więc zaproponowano projekt o niemal trzykrotnie większej powierzchni - 186 hektarów, tworzący konstrukcję w kształcie masywnej litery „L” na wodzie, z dodatkowymi stanowiskami, bez wcześniejszego falochronu osłonowego przepuszczającego wodę, zmieniającymi całkowicie oddziaływanie na środowisko.
To nie jest „kosmetyczna korekta”. To jest nowy większy terminal.
A do nowego terminala - brakuje:
nowych analiz środowiskowych,
nowych analiz hydrologicznych,
nowych analiz wpływu na turystykę,
nowych analiz dotyczących hałasu, wibracji i transportu,
nowych konsultacji z samorządami i mieszkańcami.
Projekt powiększono, a analizy pozostały te same.
To jest fakt, nie opinia.
Port zapowiada tysiące ciężarówek i składów kolejowych miesięcznie.
Miasto - żadnych rekompensat. Sam port deklaruje zaledwie 1 milion złotych rocznie dla Świnoujścia.
Dla porównania: gazoport płaci 60 milionów rocznie.
Różnica jest nie do obrony.
Nowy terminal w kształcie masywnej litery „L” może wpływać:
na prądy przybrzeżne,
na erozję plaż,
na kierunek falowania,
na sedymentację,
na jakość wody.
A nie ma żadnych nowych badań, które by to potwierdzały lub wykluczały. Kolosalne koszty pogłębiania toru wodnego.
Mówimy o około 70 kilometrach toru, który trzeba utrzymywać w głębi umożliwiającej wpływanie największym kontenerowcom.
Przy Gdańsku nie trzeba – tam natura zrobiła swoje.
Dlaczego więc Świnoujście miałoby być miejscem tak potężnej i kosztownej ingerencji?
fot. iswinoujscie.pl
Jeśli taka inwestycja ma powstać - nie może powstać, kosztem ludzi. O tym mówiła konferencja na plaży. O to walczą samorządy. Tego domagają się Mieszkańcy.
Zanim ktoś zabierze:
plażę,
las,
przestrzeń rekreacyjną,
tranzyt turystyczny,
codzienny komfort życia,
to MUSI najpierw:
rozmawiać,
przedstawiać analizy,
przygotować rekompensaty,
planować drogi,
zabezpieczyć interes miasta i gmin ościennych.
Dlaczego więc ankieterzy ruszyli od razu?
Nie przesądzamy intencji.
Nie twierdzimy, kto jest zleceniodawcą.
Ale fakty mówią same za siebie:
✖ ankieterzy pojawiają się dwa dni po konferencji władz miasta,
✖ z pytaniami o „zauważane korzyści”,
✖ głównie w rejonach najmniej obciążonych inwestycją,
✖ przy powiększeniu projektu trzykrotnie,
✖ bez nowych analiz,
✖ bez nowych konsultacji.
To nie wygląda na neutralny sondaż.
To wygląda na wyprzedzanie nastrojów.
Na budowanie narracji, zanim mieszkańcy poznają pełną prawdę.
I to jest niebezpieczne.
Bo prowadzi do sytuacji, w której:
mieszkańców pyta się o zdanie nie po to, aby ich wysłuchać, ale po to, aby przedstawić ich jako zwolenników projektu, o którym nie zostali rzetelnie poinformowani.
I to właśnie trzeba mówić głośno:
🔵 Tu nie chodzi o Niemcy
🔵 Tu chodzi o sposób traktowania mieszkańców miasta, którego przyszłość się przesądza.
🔵 Tu chodzi o brak rozmowy, brak danych, brak transparentności.
🔵 Tu chodzi o konsekwentne zabieranie terenów - centymetr po centymetrze.
🔵 Tu chodzi o to, że ktoś próbuje działać szybko, zanim opinia publiczna zdąży zrozumieć, co naprawdę się dzieje.