Sprawa zaginionego roweru, który zniknął sprzed okrętu wojennego w Świnoujściu, wywołała w ostatnich dniach falę emocji i komentarzy w sieci. Wiele osób pospiesznie przypisywało winę żołnierzom, pojawiły się opinie podważające wizerunek Wojska Polskiego.
Tymczasem – jak wynika z oficjalnej informacji przekazanej przez 8. Flotyllę Obrony Wybrzeża – sprawcą nie był żaden żołnierz ani cywilny pracownik wojska, lecz osoba zatrudniona w prywatnej firmie wykonującej usługi na terenie portu.
– Osoba podejrzana o kradzież roweru została już zidentyfikowana dzięki szybkiej reakcji służb i Żandarmerii Wojskowej. Po przejrzeniu nagrań z monitoringu okazało się, że był to pracownik jednej z firm świadczącej usługi na terenie portu. Dalsze czynności będą prowadzone przez świnoujski oddział Żandarmerii Wojskowej. – informuje kmdr ppor. Grzegorz Lewandowski, rzecznik prasowy 8. Flotylli Obrony Wybrzeża.
Z ustaleń wynika, że rower nie był zabezpieczony, co ułatwiło kradzież. Trzeba jednak podkreślić – to, że jednoślad stał niezapięty na terenie jednostki wojskowej, nie oznacza, że ktokolwiek miał prawo go zabrać.
Dla wielu komentujących ta sytuacja stała się pretekstem do pochopnych i niesprawiedliwych ocen. Tymczasem wojsko działało zdecydowanie – monitoring, kontrola przepustek oraz szybka współpraca Żandarmerii pozwoliły w krótkim czasie ustalić sprawcę i odzyskać mienie.
Warto przypomnieć, że teren portu wojennego obsługują również firmy cywilne – remontowe, serwisowe czy logistyczne – i to właśnie jeden z ich pracowników wykorzystał nieuwagę właściciela roweru.