Dzień wszystkich Świętych ktoś kiedyś określił poetycko „oswajaniem śmierci”. Dla wielu jednak ma zupełnie inny wymiar. To dzień pełni prawdziwego życia, takiego którego istotą jest więź i tęsknota i poczucie, że człowiek bez człowieka byłby prawdziwą pustynią. Pochylamy się więc nad kamienną płytą lub czernią ziemnego grobu by chłonąć to, czego być może nie rozumieliśmy, a co chcieli przekazać nam gdy byli wśród nas.
Śmierć boli zawsze i nie rozróżnia wieku ani społecznej rangi tych, którzy przekraczają linię światła. Pokrzepić możemy się niewesołą refleksją w drodze na cmentarz. Bo przecież wszyscy zmierzamy tam gdzie Oni już są. Dziś jednak my możemy jeszcze przyłożyć ucho do zielonej trawy i wsłuchać się we wspomnienia. I poczuć się znów jak dziecko, któremu Tato przyłożył do ucha muszlę by usłyszało szum oceanu. W takiej chwili bezkres przestaje dzielić. I znów jesteśmy razem w promieniu cudu pamięci, którego nie pokona czas!