Niecierpliwi zadzierali głowy, patrząc na niebo, które trochę oszukiwało, chwilami pozwalało zajaśnieć na złoto, by znów schować się we mgle. Jednak to właśnie mgła opanowała nasze wyspy, rozpanoszyła się, rozgościła, nie chcąc ustąpić. Miało to w sobie coś magicznego, ulotnego i niespotykanego w zwykły jesienny dzień. Mgła igrała z przestrzenią - jak gęsta gaza wisiała nad wyspą Uznam, a nie było po niej śladu na wyspie Wolin. Tunel, łączący obie części Świnoujścia, był w tym momencie rodzajem teleportu z rzeczywistości tajemniczej, zasnutej mlecznym cieniem do rozświetlonej, mieniącej się kolorami. Kierowcy, którzy wjeżdżali do tunelu, po przebyciu go nie wierzyli własnym oczom, było to z pewnością niecodzienne przeżycie.