Szanujący się kibic zna też takie nazwiska jak Gajowy, Posmyk, Okińczyc, Janczarek, Benkowski czy Lilo - były zawodnik Pogoni testowany niedawno we Flocie. W Polonii widzieliśmy też naszego dobrego znajomego Andrzeja Matwijowa. Także trener Grzegorz Kapica to uznany autorytet trenerski, a wcześniej znany piłkarz, mistrz Polski i król strzelców ekstraklasy.
Goście sypali ostrzeżeniami już od początku. W 4 minucie lob głową Posmyka wyłapał Gołębiewski. Cztery minuty później Chrzanowski sfaulował Posmyka w polu karnym, za co sędzia wskazał bez wahania rzut karny, wykorzystany bez szans dla bramkarza przez Piskułę. Później na pewien czas inicjatywę przejęła Flota, widać było wyższość techniczną, ale defensywa słubiczan była czujna. W 9 Batraszenko po pięknym podaniu z lewego skrzydła wywalczył tylko rzut rożny, w 17 z podania Fechnera Polak z pierwszej piłki uderzył zbyt lekko, w 37 sam Fechner próbował ze zbyt ostrego kąta i piłkę wyłapał Kręt i w 38 Benson z daleka strzelił tuż obok. Po tej akcji goście znów wyprowadzili kontrę i po błędzie Hrymowicza Janczarek przelobował Gołębiewskiego. W 41 Jacek Magdziński otrzymawszy idealne podanie od Bensona trafił do bramki, ale sędziowie dopatrzyli się spalonego. Mimo iż był to mecz towarzyski gra była ostra, sędzia pokazał nawet dwie czerwone kartki (Rygielski i Marcinkowski), ale ostatecznie pozwolił im grać w drugiej połowie, tylko że Petr Němec zdecydował się na wprowadzenie Benevente.
W drugiej połowie na bosiko wszedł m.in. Dariusz Cupryn ze Stali Szczecin. Zagrał tylko kwadrans i z poważnym urazem barku udał się na pogotowie. W 58 minucie Jacek Magdziński strzelił zbyt słabo i na dodatek trafił w bramkarza. W 62 Gołębiewski obronił bardzo niebezpieczne uderzenie Piskuły z wolnego, nie dał jednak rady minutę później po strzale Okińczyca z podania Posmyka. Później goście już nie kontrowali z takim impetem, Flota zaś chciała za wszelką cenę zdobyć choćby honorową bramkę. Niestety do głosu doszły nerwy, tym bardziej że z trybun posypały się nieprzyjemne komentarze. Sam Magdziński miał co najmniej trzy sytuacje z których w I lidze strzela się bramki, ale albo zamiast strzelać z pierwszej piłki próbował ją przyjmować, a jak przejął to albo strzelał zbyt lekko, albo niecelnie. Powinni zbyć bramki też Sojka i Chrzanowski, ale im również zabrakło zimnej krwi.
Tak więc słubicznie wzięli rewanż za porażkę w tych samych rozmiarach dziesięć lat temu w Słubicach w meczu III lgi. Tragedii oczywiście nie ma. Do rozpoczęcia sezonu jeszcze ponad miesiąc, drużyna jest na etapie tworzenia optymalnego składu. Na pewno widać brak Grzegorza Skwary.
Kolejny sparing już pojutrze w południe (dokładnie początek o 11:30, choć początkowo planowano na 11:00) w Pobierowie z I-ligowym Motorem Lublin.