Na liście 37 lęków i obaw, przedstawionej w ramach cyklicznie realizowanego sondażu, 43,3% badanych wskazało choroby najbliższych. Tak wynika z najnowszego raportu pt. „Bieżące lęki i obawy Polaków”. Pół roku wcześniej tę opcję podało 48,9% ankietowanych. Widać zatem lekki spadek, ale ww. scenariusz to wciąż numer jeden w całym zestawieniu. Ekspertów nie dziwią takie wyniki, ponieważ zdrowie to dla Polaków absolutny priorytet.
– Obawy o zdrowie bliskich są stałą częścią życia, niezależnie od sytuacji wokół nas. Jednak te lęki nasiliły się w czasie pandemii – mówi prof. Gavin Rae z Katedry Nauk Społecznych Akademii Leona Koźmińskiego. – Polska wydaje tylko około 6% PKB na zdrowie, co jest jednym z najniższych wskaźników w Europie, co de facto oznacza, że system opieki zdrowotnej często nie jest w stanie zagwarantować szybkiego i skutecznego leczenia – dodaje ekspert.
Natomiast dr Piotr Pieńkowski z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego prognozuje, że w starzejącym się społeczeństwie będzie coraz więcej obaw o zdrowie. Co więcej, młode osoby również coraz częściej dają temu uwagę. – Choroba najbliższych, poza problemem samym w sobie, oznacza także wydatki i konieczność opieki, co systemowo oddziałuje na rodzinę. Dlatego również przed pandemią budziła widoczny lęk w społeczeństwie – zapewnia dr Pieńkowski.
Dr hab. Małgorzata Stochmal zwraca uwagę na to, że strach i obawa to nie tylko subiektywne doświadczenia, silnie zakorzenione w psychice ludzkiej, ale również w szerszym kontekście społecznym i kulturowym. Mierząc się z różnymi widmami strachu, każdy człowiek korzysta z własnego kapitału społecznego, jak i osób oferujących mu wsparcie i pomoc. Ta perspektywa pomaga lepiej zrozumieć, w jaki sposób indywidualne lęki są przezwyciężane w relacjach społecznych, czyli wespół z innymi. Im źródła wspomnianego kapitału wynikającego z relacji społecznych są głębsze, tym lepsza możliwość radzenia sobie z obawami poprzez wsparcie społeczne, wspólne strategie radzenia sobie z problemami oraz dzielenie się doświadczeniami i wiedzą.
– To jest główna uwaga, mogąca różnicować nasze skłonności do postrzegania tego, co uznajemy za realny bądź iluzoryczny strach. Utrzymywanie i pielęgnowanie relacji z innymi powinno być naszą podstawową troską, służącą ograniczaniu negatywnych konsekwencji, wynikających z wielości doświadczanych widm strachu – komentuje ekspertka z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego.
Na drugim miejscu w zestawieniu znalazły się obawy o anomalie pogodowe, takie jak upały, gradobicia, ulewy czy powodzie – 41,7%. Tutaj warto wskazać, że pod koniec ubiegłego roku niepokojące warunki atmosferyczne były rozumiane jako silne mrozy, śnieżyce, huragany i powodzie. I znajdowały się poza czołową piątką z wynikiem 28,7%.
– Wzrost obaw może wynikać z bezpośrednich doświadczeń respondentów, związanych z ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi, takimi jak upały, powodzie czy gradobicia, które mogły mieć miejsce w okresie poprzedzającym badanie. Nie jest zaskakujące, że takie lęki wzrosły latem, kiedy to anomalie pogodowe są bardziej powszechne i dotkliwe – stwierdza psycholog Michał Murgrabia, jeden ze współautorów raportu.
Do tego Michał Pajdak z platformy ePsycholodzy.pl zauważa, że ludzie boją się anomalii pogodowych, ponieważ nie mogą ich kontrolować. Dlatego wywołują one silny lęk. Ekstremalne zjawiska atmosferyczne mogą stanowić bezpośrednie zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi, a także dla plonów i dobytku.
– Wskazane warunki pogodowe mogą zakłócić codzienne życie, uniemożliwiając pracę, naukę, transport czy dostęp do podstawowych usług i zasobów. Tego typu zakłócenia wywołują stres i niepokój. Media często relacjonują takie zjawiska pogodowe w dramatyczny sposób, co tylko może potęgować strach i poczucie zagrożenia. Lęk przed anomaliami pogodowymi będzie się powiększał w przyszłości w miarę zmian klimatu – przewiduje Michał Pajdak.
Na kolejnych miejscach w tym zestawieniu widzimy takie odpowiedzi, jak choroba i strata własnego zdrowia – 40,4% (pół roku wcześniej – 38,8%), a także – inflacja i utrata wartości pieniądza – 37,3% (poprzednio – 37,8%). Obawy o kwestie materialne nadal są znaczące, choć jej skala realnie spadła. Z kolei wojny, konfliktu zbrojnego na terenie Polski obawia się 35,8% badanych (w zeszłej edycji – 19,9%).
– Bezpieczeństwo ekonomiczne dotyczy w rzeczywistości kilkunastu procent zamożniejszej części społeczeństwa. Kolejne 30% podczas w miarę stabilnych cykli ekonomicznych nie odczuwało presji, ale w czasie kryzysu nie miało wystarczających zasobów finansowych. Zapomnieliśmy, że w warunkach gospodarki rynkowej tak jest i cykle koniunkturalne występują regularnie – wyjaśnia dr hab. Ryszard Cichocki z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, prof. UAM.
Ponadto prof. Gavin Rae podkreśla, że chociaż w ostatnich miesiącach tempo inflacji spadło, to nadal rośnie po gwałtownym wzroście w 2023 roku. Oznacza to, że Polacy nadal odczuwają skumulowane skutki gwałtownego skoku inflacji, który w efekcie zmniejszył ich siłę nabywczą i standard życia. Dlatego obawy o jej
wskaźnik nadal są na wysokim poziomie.
– Sytuacja geopolityczna i społeczno-gospodarcza wciąż pozostaje niestabilna i nieprzewidywalna, co oznacza, że ludzie nie są pewni, czy inflacja ponownie zacznie gwałtownie rosnąć. Obawa przed tego typu wzrostem jest częściowo związana z trwającym konfliktem zbrojnym w Ukrainie i szerszymi konfliktami geopolitycznymi na świecie – tłumaczy prof. Rae.
Na dalszych pozycjach w zestawieniu najczęstszych lęków i obaw widać napływ imigrantów – 33,6% (pół roku wcześniej – 25,3%), śmierć najbliższych – 29,9% (22,9%), a także wzrost kosztów energii elektrycznej i ogrzewania – 29,2% (poprzednio 30%). Potem można zauważyć droższą żywność i inne towary w sklepach – 28,6% (30,9%), jak również obniżenie jakości życia – 25% (28,4%).
– Żyjemy w kulturze strachu, co oznacza, iż wiele lęków i obaw jest podsycanych przez środki komunikacji masowej. Mam tu na myśli fatalistyczne czy też przesadzone narracje na temat możliwych konsekwencji i zagrożeń. Pod wpływem lęku wszystko może wydawać się nam bardziej niebezpieczne, niż jest w rzeczywistości. Ochroną przed takimi narracjami jest wiedza – przekonuje dr Małgorzata Stochmal.
Dr Piotr Pieńkowski spostrzega, że zdecydowana większość respondentów czegoś się obawia, nawet jeżeli niekiedy nie wskazuje bezpośrednio swoich obaw. Dlatego wyniki badania są niepokojące, ale trudno tu mówić o zaskoczeniu. – Niemniej można sobie zadać pytanie, na ile realne jest nie obawiać się niczego. Można też zastanowić się, do jakiego stopnia właściwszą postawą jest budowanie społecznej odporności, adekwatnej odpowiedzi na ww. lęki – sugeruje ekspert z Instytut Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego.
Autorzy badania wskazują również, że temat napływu imigrantów elektryzuje część Polaków i wykazuje wyjątkową dynamikę. Rok temu obawiało się tego zjawiska 17% ankietowanych, a pół roku temu – 25%. Oznacza to, że ten temat jest coraz bardziej widoczny w debacie publicznej, a Polacy doświadczają go w praktyce. I nie chodzi tu tylko o imigrację wynikającą z wojny w Ukrainie.
– Wskazane obawy mogą być potęgowane przez narracje medialne oraz polityczne, które akcentują potencjalne zagrożenia związane z imigracją, a także przez rzeczywiste problemy integracji i adaptacji imigrantów w nowych miejscach. W wielu małych miejscowościach pojawiają się licznie imigranci zarobkowi z Azji. Z badania wynika, że maleje liczba obawiających się Polaków wraz z wielkością miejscowości – zwraca uwagę Michał Pajdak.
Do tego eksperci z platformy ePsycholodzy.pl zaznaczają, że ten temat wymaga natychmiastowej akcji edukacyjnej. Imigranci wnoszą do gospodarki nowe umiejętności, siłę roboczą i przedsiębiorczość. Mogą wspierać wzrost gospodarczy poprzez zwiększenie potencjału produkcyjnego i konsumpcji. Jednak trzeba
to wyraźniej komunikować.
– Lęk przed napływem imigrantów nie powinien być wysoki, bo ich liczba w Polsce jest bardzo niewielka, mimo napływu osób z Ukrainy. To jest jedno z najbardziej niezwykłych zjawisk, bo przybyło do nas 2,5 miliona ludzi i w przeciwieństwie do krajów Europy Zachodniej nie stworzyliśmy żadnych obozów. Przyjezdni rozproszyli się i nie wywołują lęku – podsumowuje dr hab. Ryszard Cichocki z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, prof. UAM.
MondayNews Polska