Dwucyfrowy wzrost
Według danych z 47 sądów okręgowych, w 2023 roku wpłynęło do nich blisko 87 tys. spraw frankowych. To o 35,5% więcej niż w 2022 roku, kiedy było ich nieco ponad 64 tys. Jak stwierdza dr hab. Edyta Rutkowska-Tomaszewska z Uniwersytetu Wrocławskiego, ten wzrost nie jest zaskoczeniem. Do niego przyczyniło się przede wszystkim ugruntowane i konsekwentne prokonsumenckie orzecznictwo TSUE, które wskazuje na skutki stosowania klauzul abuzywnych i konieczność eliminowania nieuczciwych warunków umów.
– Znaczenie ma również aktywność różnych organów ochrony. Sprawy frankowe bardzo mocno zaistniały u Rzecznika Finansowego w skargach na załatwianie reklamacji i istotnych poglądach i poniekąd też u Prezesa UOKiK, także w istotnych poglądach oraz wydawanych decyzjach w sprawie stosowania w „umowach frankowych” abuzywnych klauzul przeliczeniowych – opisuje dr hab. Rutkowska-Tomaszewska. Według ekspertki, kolejne korzystne wyroki dla frankowiczów zmieniają podejście samych konsumentów do sporów sądowych. Przez lata pokutowało wśród nich przeświadczenie, że nie ma co pozywać banków, bo się z nimi nie wygra.
– Wpływ orzeczeń TSUE, w połączeniu z coraz większą świadomością i dostępem do informacji na temat praw konsumentów, zdecydowanie wpłynął na wzrost liczby pozwów. Ponadto, coraz więcej spraw kończy się pozytywnie dla frankowiczów, którzy chętnie dzielą się swoimi sukcesami w mediach społecznościowych i na forach internetowych. Taka wymiana doświadczeń tworzy mocny łańcuch motywacyjny, inspirując innych kredytobiorców do podjęcia działań prawnych – komentuje radca prawny Adrian Goska z Kancelarii SubiGo.
Z kolei dr Michał Pronobis, ekonomista z Uniwersytetu WSB Merito w Gdańsku, zaznacza, że banki nie są bez winy. Przez długi czas nie rozwiązywały problemu z własnej inicjatywy, choć były świadome, że będzie on narastać. Zdaniem eksperta, roszczenia frankowiczów idą jednak za daleko. Oni cynicznie nadużywają argumentu o abuzywności umów w celu uzyskania nadzwyczajnych osobistych korzyści. Podpisywali umowy, będąc świadomymi ryzyka kursowego. Dziś, instrumentalnie wykorzystując korzystne dla siebie orzecznictwo i argumenty o rzekomych nadużyciach po stronie banków, sprawiają wrażenie oszukanych i nieświadomych, oczekując rozwiązania umów i umorzenia zobowiązań. Prowadzi to do absurdalnych konsekwencji. Jednak nie wszyscy eksperci zgadzają się z tak postawioną diagnozą.
– Umów frankowych było ok. 900 tysięcy. Nieliczne banki oferują atrakcyjne ugody, zatem nie dziwi stały wpływ nowych spraw.
Pomimo kilkuletniej już popularności tematu, większość kredytobiorców nadal nie zdecydowała się ani na wystąpienie do sądu, ani na ugodę. Jeszcze przez kilka lat można oczekiwać wpływu spraw na poziomie kilkudziesięciu tysięcy rocznie. Jednocześnie banki kierują przeciwko kredytobiorcom bezpodstawne pozwy o zwrot kapitału lub waloryzację i to nawet w sprawach, w których umowa nie została jeszcze unieważniona – mówi adwokat Jakub Bartosiak z Kancelarii MBM Legal.
Wyzwania i ugody
Według mec. Adriana Goski, wpływ prawie 87 tysięcy spraw frankowych w 2023 roku istotnie wzmacnia pozycję frankowiczów. Ich zdecydowana postawa pokazuje, że próby zastraszenia przez banki, w tym groźby kontrpozwami, raczej nie odniosły skutku. W opinii eksperta, w obecnej sytuacji kredytodawcy znajdują się w mniej korzystnej pozycji, a strategia opóźniania wydaje się być jedynie próbą odroczenia nieuniknionej przegranej. Zdaniem dr. Pronobisa, banki w Polsce generalnie mają się dobrze. Jednak lawina pozwów frankowych powoduje konieczność dokonywania coraz większych odpisów na pokrywanie strat z tytułu ugód z frankowiczami.
– Wpływu tylu spraw frankowych w ubiegłym roku nie oceniałabym jako silniejszej pozycji kredytobiorców, a słabszej kredytodawcy. Wiadomo, że bank jest profesjonalistą, stroną mocniejszą wobec zwykłego Kowalskiego. Asymetria informacyjna i kontraktowa leży u źródeł wzrostu regulacji prawnych chroniących konsumentów, także na rynku finansowym. Taką skalę wpływu pozwów za to traktowałabym jako poważne wyzwanie organizacyjne dla sądów.
To zapewne przełoży się na różne utrudnienia, w tym odleglejsze terminy rozpraw – dodaje dr hab. Edyta Rutkowska-Tomaszewska.
Z tak postawioną tezą nie wszyscy jednak się zgadzają. Jak przekonuje ekspert z Kancelarii SubiGo, obserwowany przyrost spraw frankowych, choć znaczący, nie prowadzi do paraliżu sądów.
Widać, że sędziowie zdobywają coraz większe doświadczenie w tym zakresie. Procesy te stają się dla nich bardziej rutynowe, a dzięki temu mogą być prowadzone szybciej i bardziej płynnie. Mecenas Goska nie dostrzega znacznego spowolnienia tempa pracy sądów, co świadczy o skutecznym dostosowaniu się systemu sądowego do obecnej sytuacji.
– Wyroki TSUE z września i grudnia 2023 roku sprawiły, że częściej udzielane jest zabezpieczenie w postaci zawieszenia płatności rat.
A skoro w trakcie procesu nie trzeba płacić comiesięcznych rat kredytu, to czas trwania postępowania przestał być przeszkodą zniechęcającą do wniesienia pozwu. Niektóre banki dostrzegły tę niekorzystną sytuację i zaczęły proponować bardziej atrakcyjne ugody – podkreśla mec. Jakub Bartosiak.
Z kolei dr hab. Rutkowska-Tomaszewska stwierdza, że kredytodawcy przegapili moment na zawieranie ugód. Już wcześniej mogli zaproponować warunki akceptowalne przez obie strony sporu i pójść na ustępstwa. Ekspertka ma nadzieję, że podmioty te zmienią swoją strategię i będą bardziej nastawione na ugodowe załatwianie spraw, także tych zawisłych już przed sądami. To byłoby pokazanie, że bank jest w pełni instytucją zaufania publicznego i społecznie odpowiedzialną, a klienci mogą mu ponownie zaufać, nawet jeśli stosował nieuczciwe warunki umów.
– Ponoszenie kosztów ugód frankowych powoduje obciążenie nimi pozostałych klientów banków, w tym również złotówkowiczów. Banki przerzucają bowiem zwykle zwiększone wydatki na swoich klientów. Dochodzi zatem do paradoksu, w którym frankowicze domagają się całkowitego wyzerowania kosztów długu. Tymczasem pozostali kredytobiorcy regulują swoje należności, a jako klienci zostają obciążeni dodatkowymi kosztami umorzeń umów frankowiczów. Z ekonomicznego punktu widzenia jest to czysta aberracja – podsumowuje ekonomista z Uniwersytetu WSB Merito w Gdańsku.
MondayNews Polska