- Wracając z zakupów 30 listopada o godzinie 17:35 zobaczyłam mężczyznę leżącego na schodach, był nieprzytomny, więc zadzwoniłam na policję. Policja przełączyła połączenie do pogotowia ratunkowego. Po 8 minutach przyjechało pogotowie - pisze pani Barbara.
Jak twierdzi kobieta, ratownik medyczny zapytał jej, dlaczego policja nie zajęła się mężczyzną. Pani Barbara wyraziła przypuszczenie, że być może ten człowiek ma udar lub nie wziął insuliny i zasłabł - policja w tym przypadku nic na to by nie poradziła.
- Tak wygląda empatia w wydaniu pogotowia ratunkowego. Nikt z przechodzących osób nie zadzwonił, a nawet nie zatrzymał się nad leżącym nieprzytomnym mężczyzną. Dodam, że było -2 stopnie temperatury, a pan który leżał bez rękawiczek miał sinogranatowe ręce z wyziębienia. Mamy XXI wiek, a ludzie zachowują się jakby było średniowiecze, zero empatii dla człowieka. Zawsze powtarzam, że człowiek bez serca to człowiek bez rozumu - kończy swój list pani Barbara.