Należy odejść od podziału, co jest kradzieżą, a co jest wykroczeniem. Niech decyduje sąd
Kradzieże w sklepach to wielki problem już od czasów pandemii.
Nasilił się w inflacji, a teraz prawdopodobnie przeżywa apogeum.
- Policja informuje, że w całej Polsce w tym roku doszło już prawie do 240 tysięcy przypadków kradzieży. Trudno jednak doliczyć się, ile takich sytuacji nie zostało zgłoszonych lub zostało zakwalifikowanych jako wykroczenia. Przedsiębiorcy mają prawo oczekiwać w tym zakresie lepszej ochrony ze strony ustawodawców – mówi Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.
Jak mówi Hanna Mojsiuk, przedsiębiorcy byli od początku sceptyczni zmianom dotyczącym kwot, jakie przypadają na kradzież, a jakie na wykroczenie – zmiana, która weszła w życie od 1 października zmienia ten status z 500 złotych na 800 złotych, co w opinii wielu przedsiębiorców jest przyzwoleniem na to, by kraść towary na wyższe kwoty.
- Ta zmiana mogła sprawić, że złodzieje stali się bardziej zuchwali, bo mogli już nakraść za 800 złotych i tratowane było to jako wykroczenie, a nie jako kradzież. Przedsiębiorcy nie są zwolennikami takiego relatywizowania problemu kradzieży w sklepach. Kradzież to kradzież i powinna być zawsze surowo karana, bo tylko tak jesteśmy w stanie z tym zjawiskiem walczyć. Należy wierzyć w mądrość sądów, gdy będą zapadać wyroki. Zapewne każda sytuacja jest inna. Niektórzy kradną z głodu, inni z wygody. Takie sprawy powinien rozstrzygać sąd – mówi Hanna Mojsiuk.
- Oczywiście nie jesteśmy zwolennikami, by każda sprawa ukradzionego batonika w sklepie trafiała przed sąd. Tutaj należy znaleźć takie rozwiązania, by były one praktyczne, a jednocześnie chroniły przedsiębiorców – dodaje Hanna Mojsiuk.
Złodzieje z kalkulatorami w dłoniach?
Prawnicy przyznają, że handlowcy opowiadają im anegdoty o złodziejach z kalkulatorami w rękach. Sytuacja jednak nie jest powodem do żartów w obliczu drastycznego wzrostu kradzieży.
- Podniesienie kwoty, od której możemy mówić o przestępstwie, a nie o wykroczeniu, w znaczeniu prawnym nie oznacza przyzwolenia na kradzieże przedmiotów o mniejszej wartości – do kwoty 800 zł mówimy nadal o naruszeniu porządku prawnym, tylko w randze wykroczenia. Zmiana przepisów jest raczej wyrazem dążenia do zmniejszenia liczby spraw, jakimi zajmują się Prokuratorzy, na rzecz tych, które mogą być załatwione bez ich udziału. Z jednej strony jest to zrozumiały kierunek – bez wątpienia Prokuratury obciążone są dużymi ilościami spraw, co z kolei przekłada się na przedłużające się okresy ich rozpoznania, a to już jest skutek trudny do zaakceptowania z perspektywy obywateli – komentuje mecenas Marek Jarosiewicz.
- Z drugiej strony, tego rodzaju zmiany rodzą ryzyko wywołania nadmiernego poczucia bezkarności u potencjalnych sprawców – nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że kara za wykroczenie jest znacznie niższa niż za przestępstwo. Dyskusje co do zagrożenia wystąpieniem tego rodzaju sytuacji podnoszone są zawsze, gdy nowelizowany jest art. 119 Kodeksu wykroczeń. Praktykom prawa nie są też obce historie sprawców, którzy wybierają się ukraść towar ze sklepu z kalkulatorem w ręku, aby na miejscu tak dobrać przedmiot kradzieży, by nie przekroczyć granicy, do której czyn taki jest wykroczeniem – dodaje mecenas. Marek Jarosiewicz.
Michał Kaczmarek
Rzecznik Prasowy Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie