Było około 13.50, kiedy zauważyłam młodych ludzi prowadzących coś, co można by nazwać "zabawą", choć jest to daleko od tego, co myślę, że większość z nas uważa za akceptowalne. Jeden z mężczyzn, z niewyjaśnionego powodu, rozpędzał się na deskorolce, a następnie wyskakiwał na jezdnię, lądując niebezpiecznie blisko przystanku autobusowego obsługującego linie nr 2 i B.
Drugiego młodzieńca, który uważnie obserwował te ryzykowne manewry, można było zobaczyć, jak nagrywa całą sytuację na swój telefon. Na zdjęciu, które przesyłam, widać dwóch ubranych na czarno młodych ludzi, z których jeden wyraźnie szykuje się do skoku.
Nawet po interwencji ze strony przechodniów, którzy zwracali im uwagę na ewidentne ryzyko i bezsens takiego zachowania, młodzieńcy nie tylko ignorowali próby przekazania im zdrowego rozsądku, ale wręcz wydawało się, że czerpią z tego swoistej formy rozrywki. Zamiast reagować na te interwencje z należytym szacunkiem, zdecydowali się naśmiewać się z troskliwych obywateli i kontynuować swoją nieodpowiedzialną "zabawę".
Chciałabym zwrócić uwagę społeczeństwa na takie sytuacje, które stwarzają niebezpieczeństwo zarówno dla samych uczestników, jak i dla innych, przypadkowych obywateli. To, co może wydawać się niewinną zabawą dla młodych, może mieć poważne konsekwencje dla wielu osób.
Apeluję o większą świadomość i odpowiedzialność za własne czyny. Wspólnota powinna być miejscem, gdzie wszyscy czują się bezpieczni i szanowani, a tego rodzaju działania jednoznacznie łamią te zasady.
Z poważaniem,
Ewa