Szeroki międzynarodowy zasięg każdej edycji, wysoki poziom prezentacji wykonawców w poszczególnych nominacjach i kategoriach wiekowych, warunki uczciwej konkurencji, wieloosobowe międzynarodowe jury składające się z profesjonalnych muzyków, tancerzy, śpiewaków, artystów, producentów muzycznych, znanych działaczy kultury. Wszystko to skutkuje niezmiennie wysokim zainteresowaniem uczestników z Polski i zza granicy. Dyplomy są uznawane przy składaniu wniosków do stypendiów artystycznych oraz dodają punktów w rekrutacji na studia.
Udało nam się porozmawiać z p. Mariną Nikoriuk-Jachimowicz - trenerem wokalnym Miejskiego Domu Kultury w Świnoujściu. Jej podopieczna młoda wokalistka Maja Gliniecka jest zwycięzcą Grand-Prix w nominacji wokalnej "Video production". Oto nasza rozmowa.
Twórczość - praca czy pasja?
Jeżeli pytanie dotyczy mojego zawodu to mogę śmiało powiedzieć, że jest on połączeniem pasji, pracy i twórczości. Już jako małe dziecko występowałam na scenie, a muzyka była nieodłączną częścią mojego życia. Przeszłam długą ścieżkę od podstawowej szkoły muzycznej do studiów podyplomowych, żeby zostać zawodową śpiewaczką. Bardzo się cieszę, że teraz, kiedy wykonuję zawód trenerki wokalnej, mogę zarażać swoją pasją, przyzwyczajać młodzież oraz dorosłych do tego, że twórczość i związane z nią sukcesy wymagają również ciężkiej pracy.
Prowadzi pani własną pracownię artystyczną w Świnoujściu. Kim są pani podopieczni? Dzieci, dorośli? Czym się kierują zapisując się na zajęcia - jakieś poważniejsze cele bądź marzenia?
Uczę śpiewu już prawie 15 lat. Przez tak długi czas miałam przyjemność prowadzić zajęcia dla wielu interesujących i wartościowych ludzi w różnym wieku. Każdemu z nich przyświeca własny bardzo osobisty cel. Od tych najambitniejszych, jak zrobienie wielkiej kariery, aż do całkiem proste i konkretne - nauczyć się na przykład trafiać w nuty albo zrehabilitować swój głos po nadmiernym wysiłku. Nierzadko samo życie weryfikuje te cele, dzieląc je na mniejsze - pośrednie i udowadnia, że pośpiech nie ma nic wspólnego z perfekcją.
Jest także coś, co każdy mój uczeń osiąga niezależnie od stopnia zaawansowania - rozwój osobisty, kontakt z własnym ciałem i emocjami. O to tak naprawdę chodzi w nauce śpiewu.
Czasy mamy dziwne, niełatwe - pandemia, wojna, inflacja. Bardzo często słyszymy w rozmowach i wypowiedziach określenia "przed" i "po". Czy to miało (ma) jakiś wpływ na działalność pani pracowni? Miewało się jakieś okresy przejściowe, żeby się dostosować do różnych warunków i sytuacji, w których wszyscy myśmy znaleźli?
Każde z tych zjawisk odcisnęło swój ślad na naszej historii. Oczywiście nie ominęło to też Pracowni. Ale jak to ktoś kiedyś powiedział, stal hartuje się w ogniu a człowiek w walce z trudnościami. Powiem więc tylko o tym, co uległo rozwojowi w tych niełatwych czasach.
Dzięki pandemii opanowałam system pracy zdalnej, co znacznie rozszerzyło krąg moich studentów. Z kolei moi podopieczni zyskali możliwość prezentacji na konkursach zdalnych i wzięli udział w kilku edycjach międzynarodowego Festiwalu "Karawana Kultury" oraz Festiwalu "Wyspy Cały Świat", gdzie najlepsi z nich uzyskali tytuł laureata.
Druga niesamowita rzecz, która mnie spotkała w tym czasie to kontakt ze wspaniałym Stowarzyszeniem Wokalistów "Mix" i udział w Międzynarodowych Seminariach Naukowych - "Śpiew, Ciało, Ekspresja", które również przeszły na tryb zdalny. Ze Świnoujścia niestety wszędzie jest bardzo daleko, więc kiedy seminaria odbywały się na południu Polski w trybie normalnym, odległość była dużą przeszkodą. Od tej pory minęło już 3 lata, czyli trzy edycje seminariów, na których miałam okazję słuchać prelegentów z całego świata, o czym wcześniej mogłam tylko nieśmiało marzyć.
Jestem teraz członkiem Stowarzyszenia i mam swój czynny udział w życiu naukowym polskiego środowiska wokalnego. Korzystam z dużej ilości szkoleń i kursów - nie wychodząc z domu poszerzam swoją wiedzę.
Wojna z kolei wstrząsnęła mną i chyba całym światem artystycznym, poruszając temat empatii i pomocy innym. Pochodzę z Ukrainy, tak że poczułam się szczególnie odpowiedzialna za organizację różnych akcji charytatywnych na rzecz moich rodaków, których spotkała tak wielka tragedia. Śpiewałam koncerty oraz angażowałam w nie moich uczniów. Zbieraliśmy pieniądze na potrzeby ofiar wojennych. Pojawiło się też spore grono osób z Ukrainy, dla których z przyjemnością prowadzę zajęcia w ich języku ojczystym.
O inflacji nie będę dużo mówić i narzekać. Na pewno sprawia, że pracuję coraz więcej, żeby było mnie stać na realizację własnych marzeń i celów. Pragnę, żeby doba była chociaż o 10 godzin dłuższa, ale niestety czas nie podlega inflacji.
Konkursy zdalne. Temat niejednokrotnie poruszany. Jedni są nastawieni pozytywnie i zdecydowanie na 'tak", inni uważają, że takie konkursy nic nie dają. Co pani o tym myśli?
Ja należę do pierwszej grupy i jestem na Tak. Nie można oczekiwać od konkursu zdalnego tego, co daje konkurencja na żywo. To zupełnie inne doświadczenie zarówno dla wykonawcy, jak i jego trenera.
Przede wszystkim konkursy zdalne mają dużo większy zasięg i dzięki nim nie wychodząc z domu możemy wziąć udział w wydarzeniu międzynarodowym i stanąć do rywalizacji z reprezentantami różnych państw. Zajęty swoją pracą nauczyciel nie musi wyjeżdżać w delegację, żeby zaprezentować swoich podopiecznych na konkursie. Każdy dostaje wymierną i adekwatną informację zwrotną o swoich wynikach i umiejętnościach.
Oczywiście konkursy na żywo mają swoje zalety w postaci stawania twarzą w twarz z rywalem, może bardziej podkręcają emocje i hartują ducha. Dlatego uważam, że ambitni młodzi ludzie powinni próbować się w różnego rodzaju konkurencjach.
Jest z nami też Maja Gliniecka - zwycięzcą Grand-Prix, więc skorzystamy z okazji, żeby się dowiedzieć czegoś więcej na jej temat.
Jak zaczęła się twoja przygoda ze śpiewem? Dlaczego nie wybrałaś innej formy samorealizacji, na przykład tańca?
Cała moja rodzina jest umuzykalniona, więc ta muzyka, śpiew i instrumenty były ze mną już od urodzenia. Pamiętam ten dzień, gdy w przedszkolu dostałam list z zaproszeniem do zespołu dziecięcego "Din-Don" i właśnie wtedy wszystko się zaczęło. Gdy już śpiewałam w "Din-Don’kach", poszłam do szkoły muzycznej i jakoś nigdy nawet nie było czasu myśleć o innych formach samorealizacji.
Ile musisz ćwiczyć, żeby być w formie i co dla ciebie jest najważniejsze, jeśli chodzi o sztukę wokalną?
Tak naprawdę nie wiem, ile muszę trenować, ponieważ śpiewam cały czas. Rano, w szkole, na zajęciach i pod prysznicem. Jest to dla mnie tak naturalne, że nie myślę o tym jako o ćwiczeniu, żeby być w formie a jako najzwyklejszej przyjemności i właśnie to jest dla mnie w sztuce wokalnej najważniejsze, aby robić to z pasją i z całym swoim sercem.
Jako zwycięzca konkursu międzynarodowego co możesz powiedzieć o swoim sukcesie? Co poradziłabyś innym swoim młodszym kolegom i koleżankom, którym marzy się taki sukces?
O moim sukcesie mogę powiedzieć, że nie byłoby go bez ciężkiej pracy oraz ludzi, którzy się do niego przyczynili, m.in. p. Marina Nikoriuk-Jachimowicz. Moim młodszym kolegom i koleżankom mogę powiedzieć, aby nie tracili wiary w siebie, ciągle próbowali i co najważniejsze robili to dla siebie.
Jakie są Twoje plany na przyszłość? Czy zamierzasz kontynuować profesjonalną naukę, żeby zostać zawodową wokalistką?
Jak najbardziej. Jest to moje marzenie, aby znaleźć się na wielkiej scenie z wielką publicznością i aby wszyscy razem ze mną śpiewali moje piosenki. Na pewno chce dalej iść w kierunku śpiewu po szkole średniej, czy to na studia czy to już do studia nagraniowego.
Dziękujemy ci, Maju. Powracamy do rozmowy z p. Mariną.