Z pokładu promu wysypały się setki ludzi z transparentami, tablicami, flagami. Organizatorzy zgłosili wcześniej zamiar przejścia ulicznej demonstracji dlatego przemarsz zabezpieczyło kilka zmotoryzowanych patroli Policji.
fot. Robert Ignaciuk
Przed godziną 17.00, w środę setki ludzi zeszły z pokładu „Bielika” na lewobrzeżnej przystani przeprawy „Warszów”. Przypłynęli by raz jeszcze głośno zaprotestować przeciwko zamknięciu dostępu do plaży i atrakcji turystycznych prawobrzeża.
Z pokładu promu wysypały się setki ludzi z transparentami, tablicami, flagami. Organizatorzy zgłosili wcześniej zamiar przejścia ulicznej demonstracji dlatego przemarsz zabezpieczyło kilka zmotoryzowanych patroli Policji.
fot. Robert Ignaciuk
Pod promem czekała na nich grupa mieszkańców lewobrzeżnej części miasta. Była wśród nich m.in. Joanna Agatowska z grupą mieszkańców lewobrzeża. W grupie mieszkańców prawobrzeża przybyli radni Agnieszka Kaczmarek, Ryszard Teterycz i Sławomir Nowicki. Wszyscy są zbulwersowani faktem, że prezydent Żmurkiewicz i jego zastępczyni Barbara Michalska nie podjęli wcześniej żadnych działań by uchronić prawobrzeżne Świnoujście od turystycznej i wizerunkowej katastrofy.
W marszu aktywnie uczestniczyli gospodarze największych turystycznych atrakcji prawobrzeża: Stowarzyszenia Miłośników Latarń Morskich oraz załoga Fortu Gerharda z Piotrem Piwowarczykiem na czele.
fot. iswinoujscie.pl
Uczestnicy, dla podkreślenia wagi tej demonstracji, protestu rozciągnęli olbrzymią biało-czerwoną. Nie zabrakło rodzin z dziećmi. Po zejściu z promu, całą głośna grupa przeszła ulicą Armii Krajowej do Placu Wolności. Tu mikrofon trafił do Dariusza Krzywdy. Nagłośnienie przydało się by także przypadkowi przechodnie usłyszeli co o bezradności władz miasta w ich sprawie sądzą mieszkańcy. Protestujący głośno i dobitnie artykułowali swój sprzeciw wobec bezczynności władz miasta. Prezydent wraz ze swoją zastępczynią mieli wiedzę o możliwym wprowadzeniu strefy ochronnej terminala LNG już kilka miesięcy temu. Nie podjęli jednak zawczasu żadnych działań by zapobiec tej sytuacji. Dziś dla mieszkańców Warszowa i innych osiedli prawobrzeża podtrzymanie w mocy decyzji Wojewody oznacza turystyczną i wizerunkową katastrofę.