W dłoniach trzymali transparenty z napisami: Czy musiało dojść do tej tragedii? Gdzie są władze miasta odpowiedzialne za tragedię? Żądamy eksmisji całej rodziny! Zapalono także kilkanaście zniczy. Manifestantom z oddali przyglądali się policjanci.
fot. Sławomir Ryfczyński
W sobotnie przedpołudnie kilkudziesięciu sąsiadów i przyjaciół pobitego Jana Rosia manifestowało przed bramą kamienicy przy Hołdu Pruskiego. Mężczyzna po wtorkowym pobiciu zmarł wczoraj w szczecińskim szpitalu. Protestujący zgromadzili się punktualnie o 10:00. Manifestanci chcą przerwać urzędniczą niemoc i głośno domagali się eksmisji rodziny która terroryzuje całą ulicę. To przez tych ludzi Janek nie żyję – mówią mieszkańcy.
W dłoniach trzymali transparenty z napisami: Czy musiało dojść do tej tragedii? Gdzie są władze miasta odpowiedzialne za tragedię? Żądamy eksmisji całej rodziny! Zapalono także kilkanaście zniczy. Manifestantom z oddali przyglądali się policjanci.
fot. Sławomir Ryfczyński
W przedsylwestrowy wieczór pan Jan chciał uspokoić dobijających się do drzwi na klatce schodowej dwóch synów rodziny K. i ich znajomego. Awanturujący się Stanisław Z. chwycił pana Jana i zrzucił ze schodów. W stanie krytycznym mężczyzna trafił do szpitala. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. W piątek odłączono go od aparatury podtrzymującej życie.
fot. Sławomir Ryfczyński
Pan Jan zmarł. Jego śmierć jest efektem urzędniczej niemocy. W kamienicy od czasu gdy wprowadziła się rodzina K. zaczął zbierać się patologiczny element. Dochodziło do licznych napadów i pobić. Dwóch braci z rodziny K. zapraszało kompanów do kieliszka i narkotyków. We wtorkowy wieczór jeden z nich zrzucił pana Jana ze schodów.