W Piśmie Świętym nie znajdziemy żadnych informacji o dacie narodzin Jezusa. Nie ma mowy ani o 25 grudnia, ani o porze roku. Wiadomo tylko, że Chrystus urodził się w Betlejem. Co ciekawe, pierwsi chrześcijanie nie świętowali rocznicy jego narodzin. Według niektórych źródeł pierwsze uroczystości miały być organizowane około 200 r., jednak nie 25 grudnia, a 6 stycznia. Dlaczego akurat wtedy? Historycy wskazują na obliczenia oparte na rzekomej dacie ukrzyżowania Jezusa – 6 kwietnia. Wierzono wówczas, że prorocy umierali tego samego dnia (numerycznie), co zostali poczęci. W Kościele prawosławnym wigilia Bożego Narodzenia do dziś jest obchodzona właśnie 6 stycznia. Z kolei w Kościele katolickim w połowie IV wieku uroczystości przeniesiono na 25 grudnia. Od tamtej pory, w świadomości Europejczyków utrwalił się kontrast pomiędzy samym zdarzeniem, a jego otoczeniem. Oto zbawiciel, Jezus niosący na ziemię światło i ciepło rodzi się w chłodzie i brudzie; w bydlęcej stajni. Dla nas, ludzi XXI wieku to znak cudu i potwierdzenie przeczucia, że to co najważniejsze, najpiękniejsze, niosące największą radość i nadzieję może i nam się przydarzyć, przynieść ukojenie i radość. Bądźmy cząstką tego cudu! Wystarczy, że miejsce przy stole będzie gotowe dla zbłąkanego, który zapuka do drzwi stajenki!