Dr Józef Pluciński • Poniedziałek [22.12.2008, 01:30:19] • Świnoujście
Dar czy dopust boży?
fot. Archiwum
Wraz z nastaniem sezonu jesiennych sztormów, niemal każdego roku pojawiają się informacje o wyrzuconych na brzeg bałtycki martwych wielorybach. Zdarzenia te w końcu nie takie zwyczajne, były naturalnie w dawnych wiekach skrzętnie odnotowywane w kościelnych, klasztornych czy też miejskich kronikach. Badający te zdarzenia przed blisko stu laty, historyk niemiecki Arnold Japha odnotował z dawnych przekazów historycznych ponad 200 tego rodzaju zdarzeń w basenie Morza Bałtyckiego, w okresie miedzy XII a XX wiekiem. Niektóre z tych zdarzeń, jakie miały miejsce w naszym pobliżu chcemy przedstawić.
W 1337 r., po kilkudniowym sztormie z północnego zachodu nastąpiło spiętrzenie wód, które wyrzuciły na brzeg w pobliżu Damerow na wyspie Uznam potężne cielsko wieloryba. Dla bardzo biednych mieszkańców przybrzeżnej wioski był to zaiste dar niebios. Z jego cielska o wadze 30 łasztów, wytopiono 360 beczek tranu. Żebra tego stwora książę pomorski, do którego owe znalezisko prawnie należało, porozsyłał m.in. do Wittembergi, Brandenburga i Stralsundu, gdzie zawisły w kościołach. W tamtych czasach taki wysztrandowany wieloryb był także traktowany jako zapowiedź wielkich nieszczęść. Ten wieloryb poprzedzić miał jakoby także niezwykłe zdarzenia. Między księstwem pomorskim a Nową Marchią doszło do krótkiej, ale krwawej wojny. Tegoż roku w Norymberdze doszło do zarazy, która pochłonęła blisko 500 ofiar, a nadto ukazały się też na niebie dwie komety. Wszystko to według współczesnych potwierdzało jedynie pecha, który został przyniesiony za przyczyną owego nieszczęsnego wieloryba.
Dawne zapisy kronikarskie zawierały nie tylko niezbyt mądre wróżby, ale czasami całkiem dokładny opis wyrzuconego na brzeg zwierzęcia, umożliwiający dzisiaj dokładną jego identyfikację. Greifswaldzki kronikarz Konrad Gesner sporządził opis wysztrandowanego przez morze wieloryba w dniu 30 marca 1545 r. Wieloryb ów miał około 24 stóp długości a więc blisko 8 metrów. W jego żołądku znaleziono 3 beczułki ryb w tym także jakoby żywego jeszcze łososia. Dalszy dokładny opis cech zewnętrznych zwierzęcia pozwolił na ustalenie, iż była to drapieżna orka ( Orcinus orca ).
Wysztrandowana orka na bałtyckim brzegu 1996 r( fot. Archiwum
)
Wielki rozgłos znalazł wieloryb wyrzucony na brzeg Wyspy Wolin 12 maja 1620 r. w okolicach Dziwnowa. Zwierzę było tak wielkich rozmiarów, że ludzi, którzy pierwsi odkryli go na brzegu, byli początkowo przekonani, iż jest to wrak wysztrandowanego statku. Bardzo licznie przybyli na brzeg okoliczni mieszkańcy, z pomocą lin i bloczków usiłowali wyciągnąć wieloryba na brzeg. Ogromny ssak musiał już być dłuższy czas martwy, jako że cuchnął nad wyraz. Mimo to, nad brzeg zjeżdżali z daleka i bliska niezliczeni ciekawscy i gapie. W napisanej przez Ludwiga Kückena „Kronice miasta Kamienia” znalazł się w miarę dokładny opis znalezionego zwierzęcia. Według niego wieloryb miał 57 stóp długości, obwodu ciała stóp 30 a w cielsku tkwił „kamień piorunowy”. Był to prawdopodobnie kamienny harpun, który być może stał się przyczyną jego śmierci.
Harpunnik atakujący wieloryba, XVIII( fot. Archiwum
)
Na rozkaz szczecińskiego księcia Franciszka wielkie cielsko zostało wyciągnięte na brzeg i poćwiartowane. Mięsiwo, acz niezbyt świeże, jak wytopiony ze stwora tłuszcz przypadły w udziale okolicznej ludności. Część kości rozdzielono do pomorskich kościołów. Głowa i jedno żebro przetransportowano do Szczecina i zawieszono na murze zamku Książąt Pomorskich. Te bardzo dziwne trofea wisiały tam jeszcze w początkach XX wieku.