Trafią za kratki, a potem przed sąd.
Przyśpieszony tryb karania obowiązuje dopiero od kilku tygodni. Ma ukrócić bezkarność ulicznych chuliganów. Pozwala na błyskawiczne osądzenie przyłapanych na zakłócaniu porządku. - Każdy chuligański wybryk może się skończyć doprowadzeniem do 24-godzinnego sądu. A więc i nadmierne oblewanie wodą w miejscach publicznych. Trzeba tylko wezwać policję, a potem pokazać sprawców.
Do tej pory schwytany na polewaniu mógł najwyżej dostać mandat. Teraz policja ma prawo go zatrzymać i przewieźć do komisariatu. Potem mundurowi mają 48 godzin na zgromadzenie dowodów. Zatrzymany gagatek cały czas siedzi za kratkami, aż do dowiezienia do sądu, który ma dobę na wydanie wyroku.
Z ukaraniem w święta nie powinno być problemu. Sędziowie mają dyżury. - Zachowanie, które nie będzie się mieściło w ramach zwyczaju, można zakwalifikować jako wykroczenie o charakterze chuligańskim, naruszenie nietykalności cielesnej, zniszczenie mienia. Jeśli np. ktoś wleje wiadro wody przez otwartą szybę do samochodu, może odpowiadać za stworzenie zagrożenia w ruchu. Policja zapowiada, że wyśle patrole w miejsca, w których zwykle krążą kilkunastoosobowe watahy z wiadrami. - Są to m.in. okolice kościołów, gdzie takie grupy chcą oblewać ludzi wychodzących z porannych.
Chuliganów czeka grzywna, a w drastyczniejszych przypadkach, więzienie. Według nowych przepisów za wybryk chuligański sąd może zawiesić karę tylko w wyjątkowej sytuacji. Bezkarni nie mogą się czuć także chuligani, którzy nie ukończyli 17 lat. Tych, zamiast sądu 24-godzinnego, czeka proces przed sądem rodzinnym.
FINAŁ W SĄDZIE TO TRADYCJA
Zwyczaj oblewania się wodą trafił do nas z Niemiec, a na dobre upowszechnił się w XIV wieku. To był okres tzw. gotyku ludowego, kiedy Kościół adaptował wiele ludowych obyczajów. Jednak w owym czasie lany poniedziałek istniał właściwie tylko w miastach. Natomiast na wsi zwyczaj taki pojawił się dopiero w XVIII wieku.
W przekazach historycznych możemy odnaleźć nawet opisy wielkich wodnych batalii.
Jest np. opis dotyczący Krakowa w XV wieku. Dwa cechy rzemieślnicze najpierw lały się wodą. Potem rozpętała się regularna bitwa, aż w końcu doszło do rękoczynów. Sprawa skończyła się w sądzie.