iswinoujscie.pl • Środa [23.03.2022, 09:52:33] • Świnoujście

Dziecko z silnym bólem brzucha długo oczekiwało na pomoc. Teraz do sprawy odniósł się szpital: Matka była zawiedziona, że lekarz nie pozostawił dziecka w szpitalu i dość mocno eskalowała swoje niezadowolenie

Dziecko z silnym bólem brzucha długo oczekiwało na pomoc. Teraz do sprawy odniósł się szpital: Matka była zawiedziona, że lekarz nie pozostawił dziecka w szpitalu i dość mocno eskalowała swoje niezadowolenie

fot. Mieszkaniec

Znów powracamy do tematu, który poruszyła jedna z mieszkanek. Przypomnijmy Czytelniczka opisywała sytuację, która miała miejsce na terenie świnoujskiego szpitala. Jak twierdziła mieszkanka w świnoujskiej lecznicy dziecko oczekiwało na pomoc lekarzy niemal dwie godziny. Teraz zarząd szpitala prostuje te informacje wskazując, ze pomoc medyczna została udzielona szybciej.

- Odnosząc się do listu mieszkanki i sytuacji, która wydarzyła się w placówce na podstawie przeprowadzonego postępowania wyjaśniającego oraz zapisu monitoringu szpitalnego informuje: 1. Zapis wizualny monitoringu wskazuje, że mieszkanka Świnoujścia weszła do szpitala z dzieckiem o 17.11, usadawiając w poczekalni dziecko przed izbą przyjęć, a sama przeszła do rejestracji szpitalnej celem uzyskania informacji gdzie powinna się zgłosić aby uzyskać pomoc. W rejestracji wskazała, że dziecko ma bóle brzucha i wg niej ma zapalenie wyrostka. Pracownice rejestracji przekierowały Panią do pediatrycznej izby przyjęć informując, iż tam uzyska oczekiwane wsparcie. Pani podeszła do wszystkich kolejnych drzwi izby przyjęć i mimo, iż gabinety są oznaczone, co do zakresu działania nacisnęła dzwonki przywoławcze do wszystkich gabinetów - wyjaśnia prezes zarządu szpitala Dorota Konkolewska.

W dalszej części odpowiedzi dowiadujemy się, że mimo wywołanego tym zamieszania o godzinie 17.14 pielęgniarka pediatrycznej izby przyjęć po wysłuchaniu matki dziecka powiadomiła lekarza oddziału o oczekującym małoletnim pacjencie.

- Lekarz pediatra wysłuchawszy stanu małoletniego przekazanego przez personel pielęgniarski poprosił o chwilę oczekiwania z uwagi na pracę w oddziale i wskazał pracownikowi, iż gdyby nie skończył rozpoczętej pracy przy pacjencie oddziału prosi aby skierować mamę z dzieckiem do NiŚOZ, jeżeli tam zacznie przyjmować lekarz zanim on przyjdzie. W tym czasie dziecko spokojnie siedziało przed gabinetem a matka podłączyła do gniazda komórkę celem ładowania baterii telefonu. Po około 20 minutach wzięła dziecko za rękę, wyszła przed szpital i zaczęła wykonywać fotografie telefonem komórkowym. Powróciła po 10 minutach i kiedy pracownik poprosił o wypełnienie karty epidemiologicznej, bowiem odmówiła tej czynności przy pierwszym wejściu do placówki, obrzuciła go inwektywami. Po wypełnieniu ankiety ponownie złośliwie zaczęła używać dzwonków przywoławczych mimo, iż zachowanie dziecka nie wykazywało konieczności takiej interwencji- tłumaczy Konkolewska.

W odpowiedzi czytamy także, że matka dziecka eskalowała konieczność udzielenia natychmiastowej pomocy, zaczepnie i pretensjonalnie reagowała na każde pytania personelu, ponadto w oczekiwaniu na wizytę przepytywała inne osoby oczekujące na wizytę, przekonywała o patologii w działaniu tutejszej placówki.

- W tym zakresie trafiła na podatny grunt, bowiem inna z oczekujących matek z 4-letnim dzieckiem (z niewielkim skaleczeniem ręki a nie jak wskazuje mieszkanka odciętą częścią palca) zrobiła awanturę w związku ze zleceniem przez lekarza wykonania testu antygenowego przed zaopatrzeniem małoletniego. Ekspresja tej Pani sprowadziła się do biegania po izbie, trzaskania drzwiami i ostatecznym opuszczeniu szpitala bez dziecka, o którym zapomniała pozostawiając go na chirurgicznej izbie przyjęć. Powróciła po kilku minutach po dziecko oznajmiając, że rezygnuje z usługi. 4. Małoletniego, którego matka zawiadomiła media, po wykonaniu testu przeciw COVID -19 w ramach opieki ambulatoryjnej lekarz izby przyjęć podjął w gabinecie a w wyniku opisu wykonanego w NiŚOZ okazało się, że był on w tym samym dniu u lekarza POZ, który to zalecił leki w ramach farmakoterapii a matka podała lek o godzinie 15.00. Nie widząc jednak natychmiastowej poprawy u dziecka po 17.00 podjęła decyzje o zgłoszeniu się do szpitala - informuje Konkolewska.

Jak informuje zarząd szpitala kiedy doszło do wizyty lekarz izby przyjęć zbadał dziecko i nie stwierdził żadnych niepokojących objawów wskazujących na inne rozpoznanie niż diagnoza postawiona przez lekarza POZ, zalecił dodatkowo leki przeciwbólowe i kontrolę w POZ i nie było żadnych podstaw do hospitalizacji.

- Dziecku potrzebny był spokój, leki przeciwbólowe i czas niezbędny na działanie zaleconej farmakoterapii. Matka była zawiedziona, że lekarz nie pozostawił dziecka w szpitalu i dość mocno eskalowała swoje niezadowolenie. Nie potwierdza się też stwierdzenie, że oczekiwała 2 godziny przed Izbą Przyjęć, bowiem do budynku weszła o 17.11 i ustalenia, co do konsultacji lekarskiej były kilkuminutowe a wizyta w NIŚOZ rozpoczęła się o 18.16. Przez cały czas pielęgniarki izby przyjęć wychodzące po kolejnych pacjentów zwracały uwagę na dzieci oczekujące w kolejce na wizytę. Ponadto lekarz wykazał w tym zakresie dbałość o zaopiekowanie się pacjentem, bowiem przewidując dłuższy pobyt na oddziale prosił pielęgniarkę aby czuwała nad przekierowaniem do gabinetu opieki nocnej znajdującym się w niewielkiej odległości od izby przyjęć. - dodaje prezes zarządu szpitala.

Na koniec prezes zarządu szpitala przyznaje, iż takie zachowania nie należą ostatnio do rzadkości.

- Buta, arogancja, roszczeniowość i inwektywy coraz częściej towarzyszą wizytom w placówkach ochrony zdrowia. Niektórzy pacjenci nie chcą oczekiwać na wizytę w kolejce, poprzez awantury wymuszają szybsze zainteresowanie ze strony personelu, co zamiast skrócić czas oczekiwania niestety go wydłuża. Nie akceptują działań w zakresie segregacji w zależności od objawów chorobowych, przesadnie demonstrują stan chorobowy celem uzyskania zamierzonego efektu. Niestety często wyrażają przekonania, co do uznawania występowania niektórych chorób lub nie i nie chcą poddawać się określonym badaniom diagnostycznym przez co narażają innych na zachorowanie. Niestety tracą najbardziej ci potrzebujący, którzy trafiają do placówki z poważnymi zachorowaniami, wymagającymi natychmiastowej interwencji. Personel zajęty przypadkami opisanymi w tym zdarzeniu zaangażowany jest często w udzielaniu wyjaśnień i uspokajaniu osoby zbyt emocjonalnie reagującej na zdarzenia stresowe - podsumowała Dorota Konkolewska.

Źródło: https://iswinoujscie.pl/artykuly/74570/