- W sobotnie popołudnie wracając z działki ROD przy granicy z Niemcami na ścieżce napotkałam dziki. Problem w tym, że nie byłam sama tylko z 2 dzieci w wieku przedszkolnym. Dzik ruszył w naszą stronę. Nie myśląc ani chwili dłużej przerzuciłam dzieciaki przez płot do sąsiadującej działki. Co by było gdyby nie było takiej możliwości? Gdyby rósł tam wysoki żywopłot? Ciężko byłoby uciec działkowymi alejkami. Większość alejek jest zrytych przez dziki gdyż są one tam stałymi bywalcami. Tak niebezpiecznych sytuacji można mnożyć: Tydzień wcześniej, nieproszone dziki weszły bezpośrednio na działkę ROD mojego kolegi- atakując go!!!! I to nie jest koniec. Moj brat,( na tych samych działkach ROD) nie mógł swobodnie, wieczorem wrócić do domu, gdyż pod furtką przez 2 godziny stał dzik. Rozmawiając z innym działkowcem wspominał, że uciekał alejkami autem przed dzikami, a dziki goniły auto!! Moj teść będąc na grzybach w lesie w Karsiborze przesiedział 2 godziny na drzewie, a pod drzewem stały wytrwałe szarżujące dziki. W parkach świnoujskich też dziki ganiaja ludzi. Moje pytanie brzmi: czy to jest normalne, że nie można bezpiecznie iść na działkę, na grzyby i pobiegać do parku?