- W sobotę zostałem z żoną i moimi psami zaatakowany przez dużego odyńca w parku. Psy nie biegały po krzakach lecz były na drodze 3 metry od nas. Atak odyniec ponawiał trzy razy i za każdym razem nasze psy ratowały nas z opresji. Ratowaliśmy się ucieczką.To nie jest śmieszne. Skończyło się na 3 ranach u naszego pupila i wizycie u weterynarza. Proszę Urząd Miasta o zrobienie porządku z tymi dzikami bo to nie jest przyjemne. Ile można czekać aż nam psa rozszarpią czy nas zranią? - opisuje przeżycia pan Dariusz.