tvn24.pl • Sobota [18.10.2008, 17:56:42] • Polska

Szczepionka zabiła niemowlę?

Szczepionka zabiła niemowlę?

fot. istockphoto.com

Gdy skończył sześć tygodni, został poddany standardowym szczepieniom ochronnym w przychodni w Strykowie. Następnego dnia Jaś zmarł w męczarniach w łódzkim szpitalu. Najprawdopodobniej zawiniła koreańska szczepionka Euvax B, przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby, która okazała się śmiercionośnym płynem - donosi łódzki "Express Ilustrowany".

Jaś Łuszczyński był zdrowym, silnym dzieckiem. Gdy się urodził, miał 60 cm długości i ważył prawie 4,5 kg. Potwierdza to dokumentacja lekarska.

Chłopczyk rozwijał się prawidłowo. Po kilku tygodniach nadszedł czas obowiązkowych szczepień przeciwko błonicy, tężcowi, krztuścowi, zakażeniom i wirusowemu zapaleniu wątroby typu B.

"Jego ciało przeszył jakby prąd"

23 września w przychodni w Strykowie niemowlęciu podano w zastrzyku szczepionki: DTP, ACT - Hib i Euvax B. Chłopczyk płakał z bólu, ale sądzono, że to naturalna reakcja dziecka na ukłucie igłą. Wieczorem chłopiec gorączkował, ale w nocy temperatura wróciła do normy.

Rano Jaś nie chciał jeść i płakał. Z nosa pociekła mu krew. Jak relacjonuje ojciec, gdy wziął dziecko na ręce - najpierw przeraźliwie krzyknęło, potem zrobiło się blade, jego ciało przeszył "jakby prąd" i stało się wiotkie.

Mężczyzna natychmiast zawiózł synka do przychodni w Strykowie. Na miejscu okazało się, że ustała praca serca dziecka. Lekarka kazała wezwać karetkę i rozpoczęła reanimację. Uciskała klatkę piersiową i pompowała ustami powietrze do płuc.

Pół godziny później przyjechała karetka. Ratownikom udało się przywrócić akcję serca. Jasia zabrano do szpitala im. Konopnickiej w Łodzi. Tam lekarze podłączyli go do specjalnej aparatury.

W domu czekała policja

Tymczasem ojciec dziecka, Przemysław Łuszczyński wrócił do domu. Tam przywitała go policja. Został zatrzymany w celu wyjaśnienia, dlaczego chłopczyk trafił do szpitala. Przeszukano też też mieszkanie Łuszczyńskich. - Zadawali mi dziwne pytania. Szukali śladów krwi. Bardzo ich zainteresowała siekiera, którą znaleźli w kuchni. Myśleli, że uśmierciłem nią niemowlę! - wspomina mężczyzna w rozmowie z "Expressem Ilustrowanym".

Przez cały czas prosił policjantów, by pozwolili mu jechać do umierającego dziecka. Bezskutecznie, o śmierci dziecka ojciec dowiedział się, gdy zadzwoniono ze szpitala.

Sprawą zajęła się prokuratura w Zgierzu. Śledztwo dotyczy nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. - Więcej na temat przyczyn zgonu będzie wiadomo, gdy otrzymamy wyniki sekcji zwłok, zwłaszcza badań toksykologicznych i histopatologicznych - powiedział gazecie rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.

Szczepionkę wycofano

Tymczasem w łódzkim sanepidzie nieoficjalnie mówi się, że do śmierci małego Jasia przyczyniła się koreańska szczepionka Euvax B - informuje "Express Ilustrowany". Nie wiadomo jednak, czy chodzi o wadliwą partię leku, czy całość leku. Gazeta przytacza jednak opinię prof. Pawła Januszewicza, byłego krajowego konsultanta ds. pediatrii, który twierdzi, że tego preparatu nie powinno się używać do masowych szczepień, bo nie był testowany w tzw. badaniach klinicznych czwartej fazy (przeprowadzonych w Polsce).

Przed poważnymi powikłaniami, a nawet śmiercią po użyciu preparatu Euvax B przestrzegała też w ubiegłym roku Światowa Organizacja Zdrowia. Wiadomo, że w Wietnamie po użyciu tej szczepionki nastąpiło kilka zgonów. Również w Polsce, w 2007 r., zmarło troje niemowląt, które zaszczepiono koreańskim preparatem.

W maju br. główny inspektor farmaceutyczny nakazał wycofanie z obrotu wszystkich serii szczepionki Euvax B. Lek zbadano w Państwowym Zakładzie Higieny. Następnie znów dopuszczono go do użycia, bo nie stwierdzono, by to on spowodował śmierci dzieci.

Obecnie, po śmierci Jasia, lek znów wycofano.

mon//kwj

Źródło: https://iswinoujscie.pl/artykuly/7002/