Alarm na Rugii nie pozostawiał nam złudzeń; prędzej czy później wirus dotrze także do nas. Tak prognozowali specjaliści i nie pomylili się. Nurogęś - ptak, u którego potwierdzono obecność wirusa nie przyleciał jednak do nas, a... przypłynął. Na lodowej krze, która bujała się po wodzie w jednym z basenów Euroterminalu wypatrzyli go pracownicy firmy. To co później nastąpiło można przyrównać do obostrzeń stanu wyjątkowego; maty na dojeździe do miasta i na granicy. Środki dezynfekcyjne wylewane wiadrami, "białe patrole" z lornetkami na plaży. Niektórych bawiły, inni czuli się autentycznie zagrożeni. Kierowcy narzekali na dodatkowe utrudnienia na drodze bo przed matami należało znacznie zwolnić. Wszystkie serwisy informacyjne i redakcje ? także lokalne - przez kilka tygodni karmiły odbiorców "uświadamiającymi pogadankami", z których niewiele wynikało bo - w gruncie rzeczy - na wirusa H5 do dziś nie ma mądrego. A gdy w końcu złośliwy gonokok uznał, że jesteśmy dostatecznie już wystraszeni to dał nam święty spokój - jak powiedział jeden ze "znawców" niepoznanego tematu - co najmniej do przyszłego roku. Według prognozy redakcji iswinoujscie.pl - żadne latające gonokoki nie pojawią się u nas wcześniej jak przed 2357 rokiem.
Wiosną nikt nie chciał słuchać ćwierkających ptaszków ani dokarmiać kaczek. Po informacji o znalezieniu chorego łabędzia na Rugii Niemcy przestraszyli się nie na żarty. Kordon sanitarny pojawił się także na naszej - wyspiarskiej granicy.
W sytuacji światowej "ptasiej paniki" - trzeba przyznać , że zachowaliśmy zdrową wstzremięźliwość. Zgodnie z międzynarodowymi ustaleniami także u nas pojawiły się oczywiście maty dezynfekcyjne i komunikaty wyczulające na każde podejrzane skrzydełko ale i tak - jeśli mowa o panice - to ta dotknęła raczej naszych zachodnich sąsiadów i... zatrzyamła się się na obficie oblanych matach. w Świnoujściu, przy granicy na Ahlbeck, kilka razy dziennie mogliśmy obserwować ten rytuał. Na początku zabiegom dezynfekcyjnym towarzyszyło zaniepokojenie, z czasem pojawiły się pierwsze dowcipy. Śmiech - śmiechem ale najważniejsze, że ptaki przestały wędrować i niczego nam nie podrzuciły.