- Nikt ich nie kontroluje, nie ma zachowanych żadnych zasad, nieliczni rodzice przychodzący ze swoimi pociechami są zajęci grzebaniem w telefonach i długimi rozmowami ze znajomymi.
fot. Czytelnik
- To co się dzieje na niedawno otwartym pumptracku przy ulicy Grunwaldzkiej przechodzi ludzkie pojęcie, tłumy dzieci i młodzieży zgromadzonej na tym małym terenie przechodzą w setki i jak to się ma do obowiązującego zakazu zgromadzeń i co na to wszystko policja, Straż Miejska czy Sanepid?- zaczyna się e-mail przysłany przez Czytelniczkę.
- Nikt ich nie kontroluje, nie ma zachowanych żadnych zasad, nieliczni rodzice przychodzący ze swoimi pociechami są zajęci grzebaniem w telefonach i długimi rozmowami ze znajomymi.
fot. Czytelnik
Bałagan jaki tam panuje zaskutkował wczoraj (wtorek) po godzinie 16.00 przyjazdem karetki pogotowia do poszkodowanego dziecka.
fot. Czytelnik
Widać, że nie wystarczy "przeciąć wstęgę" i oddać obiekt, jeszcze ktoś musi tego przypilnować zanim dojdzie do większej tragedii - wyraziła swoje obawy mieszkanka.