www.pardon.pl • Sobota [23.08.2008, 02:47:37] • Polska

Polskie dzieci mają najgorzej w Europie?

Polskie dzieci mają najgorzej w Europie?

Courtney Weittenhiller ( fot. istockphoto.com )

Trudno nie ulec wrażeniu, że nasza władza ma osobliwe priorytety. Prezydent obronił Gruzję przed Rosją. Premier - USA przed Iranem. Może dlatego bronić polskich dzieci nie ma komu.

"Dziennik" sprawdza dziś wielostronnie stan opieki nad dziećmi w Polsce. Wnioski są ponure. Zajmujemy jedno z ostatnich miejsc w Europie.

Przy cenach porównywalnych już, a często wyższych od zachodnioeuropejskich, mamy jedne z najniższych zasiłów rodzinnych w Europie - 48 zł na dziecko do 5. roku życia, 64 zł powyżej. Granica dochodu netto na osobę to 504 zł. Jeśli się ją przekroczy, zasiłek nie przysługuje. Osławioną "politykę prorodzinną", o której trąbi każdy rząd, zdecydowanie bardziej interesuje aborcja i in vitro.

Co czwarte polskie dziecko żyje w biedzie. Co trzecie jest niedożywione i idzie do szkoły bez śniadania. Podobnie jest tylko... w Rumunii.

Przedszkola, w Europie oceniane jako niezbędny składnik systemu edukacji, nie są dostępne dla 3/4 mieszkańców wsi. W Polsce do przedszkoli chodzi najmniej dzieci w Europie. Do żłobków trafia ich tylko 2 procent. Nie ma miejsc. W Unii - 30 procent. Polska jest jedynym krajem Unii, w którym wczesna edukacja dzieci nie jest finansowana przez państwo.

Urlopy "tacierzyńskie" są wciąż głównie przedmiotem żartów. Takie traktowanie owocuje absurdalnymi przepisami. Nie do śmiechu było mężowi umierającej Agaty Mróz - nie mógł wziąć "tacierzyńskiego", gdyż jego żona była właśnie na macierzyńskim. W Polsce z niemowlęciem zostaje 2 procent ojców. W Szwecji - co trzeci, w Słowenii - co dziesiąty.

Współczesna pedagogika jako najlepsze rozwiązanie dla sierot wskazuje rodziny zastęcze i rodzinne domy dziecka. W Polsce, jak za króla Ćwieczka, dominuje "bidul". Przebywa tam 25 tys. dzieci. 92 procent z nich nabawia się opóźnień rozwojowych, 73 procent - edukacyjnych. Tymczasem co trzecie dziecko wychowane w rodzinnym domu dziecka idzie na studia.

Ale rodzinnych domów dziecka wciąż... ubywa. Mieszka w nich tylko 8 procent wszystkich sierot. Krążą legendy o sposobach, na jakie ludzi z wielkim sercem do idei rodzinnego domu dziecka zniechęcają... urzędnicy. Bo w Polsce, jako się rzekło, króluje "bidul".

Nowoczesne leki na rzadkie choroby nie są w Polsce refundowane. Dla dziecka jest to wyrok albo śmierci, albo kalectwa. W Europie choroby genetyczne są leczone na koszt państwa prawie wszędzie.

W szpitalach dziecięcych rozpaczliwie brakuje miejsc. Jedna z najlepszych klinik pediatrycznych na świecie - szpital dziecięcy w Krakowie-Prokocimiu - walczy o przetrwanie. Grozi mu likwidacja całych oddziałów. Oddział kardiologii ma 10 łóżek. W Polsce rocznie rodzi się ponad 3 tys. dzieci z wadami serca - które trzeba operować natychmiast. Prokocim jest w stanie zoperować 400.

Oczywiście można tu zwrócić uwagę, że w tym samym czasie w województwie małopolskim kluczową inwestycją jest... Centrum Jana Pawła II "Nie lękajcie się" w Łagiewnikach. Ma kosztować 200 mln złotych. To mniej więcej 100 nowych łóżek dla małych pacjentów. Ale podobne spostrzeżenie to przecież "atak na Kościół".

Rząd chce, by Polki rodziły więcej dzieci. Polki rodzić nie mają gdzie. Ciężarne wędrują od szpitala do szpitala, bo na porodówkach brakuje miejsc. Za mało jest stanowisk do intensywnej terapii noworodków. Sprzęt jest stary. Mnożą się przypadki zakażeń i sepsy - w Europie już praktycznie zapomnianej. Połowę ze zmarłych w roku 2006 ponad dwóch tysięcy dwustu noworodków można było uratować. Ale nie było czym.

Pisaliśmy już, że pod względem przyjazności dla macierzyństwa Polska zajmuje 29 miejsce na 41 krajów rozwiniętych. Wyprzedzają nas niemal wszystkie byłe "demokracje ludowe". Ma się to nijak zarówno do nieustannego gadania o "polityce prorodzinnej" - jak i rzekomej roli "Matki-Polki" dla Narodu.

Pisaliśmy też, iż pomimo biedy dotykającej 2,5 mln Polaków, w tym co trzecie polskie dziecko, rząd pomaga finansowo... Gruzji. Było to w lutym - gdy nikomu się nie śniło, że będziemy również bronić Gruzji własną piersią.

Amerykańskie tarcze i gruzińskie wiece bardzo pięknie wypadają w telewizji. Jednak czy nie byłoby jeszcze piękniej, gdyby polskie władze, zamiast dbać o "prestiż w świecie" przez wtrącanie swoich trzech groszy w każdą odległą awanturę, zajęły się wreszcie problemami WŁASNEGO narodu?

Magda Hartman

Źródło: https://iswinoujscie.pl/artykuly/6334/