Wyjście w morze ma być dużo łatwiejsze niż dotychczas.
Przedstawiciele organizacji żeglarskich oraz urzędów morskich z całej Polski, wczoraj w Słupsku stwierdzili, że nasze przepisy morskie powinny być podobne do liberalnych uregulowań obowiązujących w Wielkiej Brytanii.
Utworzyli dwie komisje, które mają zaproponować konkretne zmiany. Obecnie przygotowania do wyprawy w morze są niezwykle pracochłonne. Żeby wypłynąć z polskiego portu, trzeba mieć atesty na cały sprzęt, jaki jest na jachcie - od kompasu po kamizelkę ratunkową. Niezbędne jest zaświadczenie o przeglądzie technicznym jednostki, a nawet prawo podnoszenia polskiej bandery.
Uzyskanie tych pozwoleń kosztuje kilkaset złotych i jest bardzo czasochłonne. Wystarczy jednak, że właściciel jachtu podniesie na swojej łodzi obcą flagę, a te obostrzenia przestają go obowiązywać. Wówczas bez kontroli i problemów może pływać po całym świecie.
Polscy żeglarze chcą mieć takie możliwości, pływając także pod polską flagą. - Pewnie, że wystarczy zawiesić na przykład szwedzką flagę i wyjść w morze na drzwiach od stodoły - mówią żeglarze. - Sami jednak znamy ryzyko i powinniśmy móc decydować, na czym chcemy pływać.
Urzędnicy morscy przestrzegają przed zbytnim optymizmem. - Liberalizacja wymaga dużych zmian w ustawach sejmowych, więc będzie musiała potrwać kilka lat - mówi Tadeusz Wojtasik, główny inspektor ds. bezpieczeństwa żeglugi Urzędu Morskiego w Szczecinie.
DAJCIE NAM WOLNOŚĆ
Rozmowa z Jerzym Makiełą z zarządu Stowarzyszenia Armatorów Jachtowych
- Walka żeglarzy o liberalizację przepisów trwa 15 lat. Jest szansa, że wreszcie się uda?
- Słupskie rozmowy można uznać za rewolucyjne. Mniej dokuczliwe przepisy i większy dostęp do jachtów spowoduje rozwój w naszym kraju żeglarstwa.
- Czy to nie sprawi, że żeglarstwo stanie się bardziej niebezpieczne?
- Nasze przepisy są najbardziej restrykcyjne w Europie. Ponadto wiele z naszych przepisów jest martwych. Na przykład obowiązek posiadania Karty Bezpieczeństwa, w której jest napisane, że na jachcie musi być 6 kamizelek ratunkowych. Jeśli będę chciał wyjść w morze tylko z kolegą i będziemy mieli dwie kamizelki, to nie wypuszczą nas z portu. Tymczasem w każdym szwedzkim porcie kontrole, bardziej zainteresuje obluzowana deska niż papiery.
JAK TO ROBIĄ BRYTYJCZYCY?
Wielka Brytania ma system przepisów żeglarskich, który stanowi wzór dla bardzo wielu organizacji żeglarskich na świecie. Według systemu szkolenia Królewskiego Stowarzyszenia Żeglarskiego nie ma obowiązku posiadania patentów żeglarskich ani certyfikatów na używanie sprzętu żeglarskiego. Natomiast, jeżeli chcemy pływać bezpiecznie, chcemy ubezpieczyć jacht (to warunek wpłynięcia do wielu marin) lub wyczarterować jacht, to posiadanie dokumentu potwierdzającego umiejętności staje się pomocne. Istnieje pięć stopni żeglarskich, które nie nadają konkretnych uprawnień, natomiast potwierdzają wiedzę i umiejętności żeglarza.