61 lat to nie jest wiek, kiedy można mieszkać jak na biwaku. Ale Janusz Skoczyński, muzyk ze Świnoujścia, nie ma gdzie się podziać. Pan Janusz mieszka aktualnie w pożyczonym namiocie na Basenie Północnym. Do 15 lipca ma w nim opłacony pobyt przez jednego z kolegów.
Jak nam opowiada, dawniej mieszkał w Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Za spanie i wyżywienie przez wiele lat opiekował się starszym mężczyzną.
- Miałem tam po prostu mieszkać i w razie wypadku zadzwonić jedynie na pogotowie - mówi pan Janusz. - Potem doszły obowiązki, zmiana pampersów, robienie śniadań, obiadów i kolacji. Mimo że dawałem radę, zostałem wyrzucony z mieszkania przez kierownika Instytutu na ulicę. Zostałem po prostu wykorzystany...
Pan Janusz zwrócił się do ZUS o przyznanie renty do czasu uzyskania praw emerytalnych. Do mężczyzny - jak mówi - przyszła pracownica opieki z kartką, którą miał podpisać w celu zrzeczenia się wszelkiej pomocy społecznej. Obecnie świnoujścianin ma tylko 60 zł emerytury. Mężczyzna został bez środków do życia. Jest załamany psychicznie.
To nie koniec problemów muzyka. Pan Janusz ma niedowład nóg. Jest po wylewie i udarze.
Ma swój własny wózek inwalidzki. A dodatkowo chodzik, który sfinansowali mu ludzie. 3 lata temu był całkowicie unieruchomiony przez chorobę. Dojść do siebie pomogli mu koledzy muzycy. Dziś, kiedy pochował znajomych, został sam. Dwóch kolegów z jego zespołu leży na cmentarzu w Międzyzdrojach, a dwóch kolejnych - w Świnoujściu.
Muzyk skończył szkołę muzyczną w Szczecinie (klasę fortepianu). Gra też na gitarze basowej, instrumentach perkusyjnych. Śpiewa. Przez laty występował w słynnej szczecińskiej w Kaskadzie, która się spaliła. Potem grał po całej Europie. Jego koncerty można dziś wysłuchać na YouTube.