Warsztaty z artystą dopiero się zaczęły. Uczestnicy FAMY w kilkuosobowych grupach przez kilka godzin przebywają z muzykiem, edukując się tym samym w kierunku muzyki klubowej. Część spotkań ze Smolikiem poświęcona zostanie produkcji i realizacji dźwięku, ze szczególnym uwzględnieniem muzyki elektronicznej, przejawiającej się w swoich różnych odmianach. Podczas warsztatów odbędą się także spotkania przeznaczone dla wokalistów jak i instrumentalistów.
Jaką receptę na warsztat ma sam prowadzący – Andrzej Smolik?
- Muzyka klubowa nie jest muzyką interaktywną, w której ludzie reagują podobnie, ale zdecydowanie muzyką archaiczną. Krótko mówiąc – facet przychodzi z kilkoma płytami, samplami i mówi, co można z tym zrobić, co jest w zasadzie początkiem żmudnego procesu przerabiania muzyki. Warsztaty prowadzę z różnymi ludźmi: jest facet, który gra na perkusji, inny gra folk, jeszcze kto inny muzykę lekko funkowo – jazzową, dlatego skupienie tego wszystkiego i znalezienie uniwersalnej formuły nie jest możliwe. Tak naprawdę nasze warsztaty polegają więc na tym, że dzielę się z nimi kilkoma podstawowymi spostrzeżeniami, uwagami i sugestiami. Czekam też na pytania – mówi nam Smolik.
Jak sam artysta ocenia poziom tego, co do tej pory usłyszał na FAMIE?
- Widziałem zespoły, które grają bardzo dobrze. Mam nawet wrażenie, że poziom wykonawczy muzyków na FAMIE jest teraz dużo wyższy niż kiedyś. Są lepiej wyedukowani, mogą się uczyć. Za tym idzie też jednak inna rzecz: nie widziałem na FAMIE rzeczy oryginalnych i osobliwych. Są wykształceni przez szkołę, ale nie mają wyrazistej osobowości, brak identyfikacji. Poprawność może zachwycać, ale wątpię, czy z tego festiwalu wyrośnie zespół taki jak Raz Dwa Trzy, który od początku przekazywał ludziom jasną wiadomość co do swojej pracy. – mówi artysta.
W tym tygodniu, w cyklu cotygodniowych wywiadów, bohaterem naszej rozmowy będzie właśnie Andrzej Smolik.