"Pracownicy schroniska próbowali złapać psa, próbowali też nakarmić go środkami usypiającymi, niestety bezskutecznie. Raz zjadł za małą dawkę i kolejne próby nakarmienia go tym nie powiodły się. Piesek je z ręki, podchodzi do ludzi ale jest bardzo płochliwy i najmniejszy "szybszy ruch" powoduje, że pies ucieka. Schronisko (to wiem ze słyszenia) wystąpiło o zgodę na użycie broni Palmera (ze środkiem usypiającym) ale nie dostali zgody. Pewnie jak zwykle chodzi o pieniądze. No więc Urząd Miasta zrzuca wszystko na schronisko a tam niestety chyba skończyły im się pomysły i pewnie środki...I tak oto piesek zostaje pozostawiony sam sobie: śpi na polu pod krzaczkiem i ma się świetnie. Żyje dzięki pracownikom terminala, którzy go nie przepędzili i go dokarmiają."