Sobota, 8.40 rano. W sklepie Lidl’a przy ul. 11 listopada klientów nie brakuje. Brakuje natomiast kasjerek. Czynna jest tylko jedna kasa. Kobieta za kasą choć nie pracuje jeszcze zbyt długo, prosi o chwilę przerwy, chce skorzystać z toalety. Prosi kierownika zmiany.
- "Nie ma wychodzenia", dopiero co pani przyszła do pracy! – kobieta słyszy obcesową i bezwzględną odpowiedź. Musi pozostać na stanowisku. Ale te słowa usłyszeli też klienci.
Jakby nie była człowiekiem, lecz robotem. Klienci mają więcej wyrozumiałości. Są gotowi odczekać tę chwilę dłużej. Kierownictwo sklepu ma jednak swoje zasady. To się nazywa teraz „Dbać o wizerunek firmy.” Ale jest na to także inne określenie. Słowo, którego po kilku głośnych w Polsce sprawach pracodawcy zaczęli się już chyba nieco obawiać. To słowo to mobbing. Jak widać na takie zjawiska jesteśmy coraz bardziej wyczuleni. Świadczą o tym choćby telefony, jakie otrzymaliśmy z informacją o tym – niezbyt może drastycznym jeszcze przypadku. Warto jednak żeby pracodawcy wiedzieli, że są „pod lupą” i, że terroryzowani pracownicy wcale nie muszą sami się skarżyć, aby zjawiska złego traktowania w pracy ujrzało światło dzienne.
Szczególnie zaś pamiętać o tym powinny dyrekcje firm, które i tak są już pod szczególną „lupą”. Muszą, bowiem liczyć się z konsekwencjami, które trudno będzie im naprawić. Nie mówiąc już o wizerunku firmy, którą w końcu reprezentują. Wizerunku, który klienci przestaną wkrótce łączyć z „ogranymi” w mediach hasłami reklamowymi.
„Lidl” jest tani i… Póki co nie kończymy. Niech zostanie tani!