Tak prezydent drwił z projektu nowej ustawy, która miałaby na celu wprowadzenie jawności poczynań instytucji państwowych, samorządowych i publicznych oraz jej przedstawicieli.
- To wywołuje na mojej twarzy uśmiech. Do czego my dążymy? – podsumował sprawę projektu ministra Kamińskiego Janusz Żmurkiwicz.
Jak informuje czasopismo Lega Artis, projekt tej ustawy przenosi do jednego aktu prawnego szereg regulacji dotyczących m.in. dostępu do informacji o sprawach publicznych (zastępując obecną ustawę), jawności w procesie stanowienia prawa (w tym działalności lobbingowej), ograniczeń w prowadzeniu działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne, jawności oświadczeń majątkowych oraz zasady przeciwdziałania praktykom korupcyjnym.
W ustawie tej osobie, która informuje o nieprawidłowościach, status „sygnalisty” nadaje prokurator, ale wyłącznie jeśli jest to wiarygodne zgłoszenie i dotyczy podejrzenia popełnienia ściśle określonego przestępstwa. Nadmienimy również, że według projektu ustawy takiej osobie między innymi z mocy prawa przysługuje ochrona stosunku pracy.
Dodajmy, że projekt wylicza te przestępstwa i wskazuje na konkretne przypadki takie jak: korupcję, przekupstwo, płatną protekcję, łapownictwo wyborcze, przestępczość zorganizowaną, podrabianie faktur, wyłudzenie kredytu, pranie pieniędzy, udaremnienie zaspokojenia wierzyciela, oszustwo w obrocie papierami wartościowymi.
Wszyscy, którzy mają okazję śledzić komisję do spraw Amber Gold lub komisję weryfikacyjną ds. reprywatyzacji i to, jak nieodpowiedzialni lub skorumpowani urzędnicy postępowali w/w sprawach, nie mają chyba wątpliwości, że nadanie statusu prawnego osobom informującym o tego rodzaju przestępstwach jest raczej koniecznością, aniżeli ekstrawagancją prawną. Choć przyznać trzeba, że wiele organizacji pozarządowych, krytykuje wiele zapisów w tym projekcie ustawy, to jednak nikt nie krytykuje samej idei sygnalisty z ang. whistleblowera, którego pozycji bronią największe światowe organizacje zajmujące się korupcją i jawnością życia publicznego w krajach demokratycznych.