Justyna Sawicka zanim jednak do nas przyjechała musiała tradycyjnie odstać swoje w sporej kolejce na prom.
- 1,5 godziny stałam w kolejce na prom. Podziwiam mieszkańców Świnoujścia, że jest to jednak Wasza codzienność. No niezbyt fajnie – stwierdziła piosenkarka.
Jak artystka wspomina swój udział w programie telewizyjnym „Must Be The Music”?
- Bardzo miła przygoda bardzo się cieszę, że odważyłam się tam pojechać. Żeby tam pojechać to musiałam bardzo dużo swoich rzeczy poukładać, ale samą przygodę wspominam bardzo dobrze. Mogę śmiało powiedzieć, że była to przygoda życia- opowiada Justyna Sawicka.
Zapytaliśmy też, czy Justyna spodziewała się, że zajdzie, aż tak daleko?
- Nie spodziewałam się, że dojdę aż do samego finału. Byłam tak wzruszona, już w półfinale. Myślałam tam będąc, że wygrać to nie wygram, ale dojść do samego finału to już jest bardzo dużo – dodaje
Jak piosenkarka wspomina jurorów telewizyjnego show?
- Wszystkich jurorów tak samo ceniłam, jako muzyków i artystów znających się na rzeczy ludzi ale najbardziej bałam się Eli Zapendowskiej. Strasznie, jeżeli ona powie, że nie powinnam śpiewać to zakończę swoją karierę ale okazało się, że Ela Zapendowska była do mnie bardzo pozytywnie nastawiona więc postanowiłam że będę kontynuować karierę - mówiła piosenkarka.
Jak się okazuje, rodzina Justyny na początku w ogóle nie wierzyła w jej sukces.
Na początku rodzina w ogóle nie chciała żebym tam jechała. Bo mam dzieci, swoje własne biznesy, po prostu prowadzę życie normalnej kobiety, 2 dzieci i nagle taki program i życie do góry nogami się wywróciło. Walczyłam z nimi i sobie wywalczyłam. Mówili mi, że jak mi nie wyjdzie to żebym się nie przejmowała. Udało się dotrzeć do finału i utarłam im nosa - opowiada Justyna Sawicka.