- Procedura open season polega na tym, że dwóch operatorów ogłasza światu, że zamierzają zbudować gazociąg i pytają rynku, czy jest ktoś zainteresowany zarezerwowaniem mocy przepustowości w tym gazociągu. My, jako PGNiG, planujemy zgłosić się do tej procedury i to daje operatorom podstawę do tego, żeby móc skonstruować finansowanie dla tej inwestycji - tłumaczył Maciej Woźniak.
Koncepcja budowy gazociągu z Norwegii do Polski została zaniechana przez rząd premiera Leszka Millera. Z kolei rząd Beaty Szydło ponownie podjął wysiłki utworzenie Baltic Pipe. Maciej Woźniak twierdzi, że tym razem gazociąg powstanie i norweski gaz popłynie nim już w 2022 roku.
- Baltic Pipe musi powstać nie później niż w 2022 roku, bo wtedy wygasa nasz dotychczasowy kontrakt z Gazpromem. Trudno powiedzieć, żeby mógł być w jakikolwiek sposób przedłużony, a już na pewno nie na tych zasadach, które obecnie mamy. W związku z tym Polska potrzebuje możliwości infrastrukturalnej sprowadzenia gazu w odpowiedniej ilości do zaspokojenia potrzeb całego polskiego rynku - tłumaczy wiceprezes zarządu Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa.
Budowa gazociągu Baltic Pipe to strategiczna inwestycja, która - obok terminalu LNG w Świnoujściu i wydobycia gazu łupkowego, ma być trzecim filarem dywersyfikacji dostaw gazu do Polski. Tym samym uniezależnienia się od rosyjskich dostaw tego surowca do kraju.
2017-05-16, 10:48
Tomasz Duklanowski