Nabywszy pakiety promocyjnych rac, fajerwerków i sztucznych ogni, nie wytrzymują do północy. "Mam, to postrzelam!" - i oto wylegają ze swoich czterech ścian, najlepiej tuż pod blok, na trawnik, nieważne, że pod czyimś balkonem, czy oknami. I odpalają z hukiem cały arsenał petard, z których więcej huku i dymu, niż urokliwej feerii świateł. Zadziwia fakt, że zupełnie nie zauważają idiotyzmu, jakim jest puszczanie fajerwerków o godzinie 17:25, gdy cały świat zwykł robić to w Sylwestra o północy.
Niczym nie da się wytłumaczyć tej pirotechnicznej, zaściankowej euforii, która ogarnia posiadaczy pohukujących petard. Nie mieszkamy w Kiribati, gdzie nowy rok zaczyna się odpowiednio wcześniej. Może nadmiar rac dodawanych jako bonus do sylwestrowych czteropaków i chipsów wyzwala w niektórych zew piromana?