Agnieszka Dolińska, Monika Ratajczak, Anna Prawdzic – Golińska, Anna Milkiewicz, Jowita Walczak, Iwona Zabielska, Dorota Konkolewska, Wioleta Nawrocka, Mirosław Nieśpielski, Marek Niewiarowski, Paweł Sujka, Janusz Dackard – to świnoujścianie, którym udało się poruszyć często uśpione, ale przecież dobre serca mieszkańców naszego miasta i nie tylko. Dzięki ich zaangażowaniu zebrano już w sumie kilka milionów złotych na pomoc ciężko chorym świnoujścianom. Ale w tym co robią nie tylko pieniądze są ważne.
Jeszcze niedawno większość z nich nie znała się albo jedynie z widzenia. Półtora roku temu połączyło ich dobre serce, chęć pomocy innym i… Internet. Pierwszy był mały Oskar. Potem Marysia, Tomek, Oliwka. Teraz Krzysztof, Maksymilian i Artur.
Zaczęło się od Internetu
- To wszystko wyszło jakoś tak samo... - uśmiechają się świnoujskie Anioły. – Po prostu każdy z nas uznał, że skoro może pomóc, to powinien to zrobić.
- To niesamowite przeżycie, gdy człowiek spotyka takich ludzi – mówi prezydent miasta Janusz Żmurkiewicz, który spotkał się ze świnoujskimi Aniołami. – Ich serdeczność, spontaniczność, wiara i szczery uśmiech na twarzy. Trudno opisać, co człowiek wtedy czuje. Zawsze powtarzam, że świnoujścianie to wyjątkowi ludzie o dobrych sercach. I ta grupa jest tego najlepszym przykładem. Nie pomagają dla popularności czy pieniędzy. Robią to, bo tak czują. I to jest piękne.
Wszystko zaczęło się w Internecie. Ktoś na portalu społecznościowym Facebook napisał, że w naszym mieście jest chore dziecko, które potrzebuje pomocy i… ruszyła prawdziwa lawina. Anioły tworzą swego rodzaju komitet, grupę, która tą pomoc koordynuje.
Każdy pomaga jak może
Akcja błyskawicznie zaczęła się rozrastać. Anioły wyszły z Internetu, zaczęły organizować zbiórki podczas dużych miejskich imprez, jak chociażby Sail Świnoujście. Były też festyny w muszli koncertowej, na placu Wolności i w innych miejscach.
- Jedni dawali pieniądze, inni przynosi różne przedmioty, które potem sprzedawaliśmy na aukcji. Jeszcze inni występowali z różnymi pokazami. Każdy dawał od siebie to, co mógł – opowiadają Anioły.
Nasze Anioły to skromni ludzie. Za każdym razem, gdy słyszą o sobie dobre słowa, szybko dodają, że to nie oni, to wszyscy ludzie, którzy finansowo bądź w jakikolwiek inny sposób włączają się w pomoc. Że oni sami niewiele by zrobili. Podkreślają, że pomagają im prywatne osoby, przedsiębiorcy, firmy, instytucje, wspomaga też Urząd Miasta.
- Ale to właśnie wy daliście sygnał, impuls. To od was się zaczęło – mówi prezydent Janusz Żmurkiewicz.
Nie tylko pieniądze
Anioły podkreślają, że ich pomoc nie ogranicza się tylko do zbiórki pieniędzy na leczenie. To także wiedza i kontakty z wybitnymi lekarzami onkologami w Polsce i na świecie. To dzięki temu na przykład mały Tomek poleciał na operację siatkówczaka do kliniki w Stanach Zjednoczonych. Amerykańskim lekarzom udało się wygrać walkę z tym groźnym nowotworem, który zaatakował chłopca oko. Kilka dni temu Tomuś wraz z mamą wrócił z USA do Świnoujścia zdrowy i uśmiechnięty.
- Ta wiedza, te kontakty przyszły w trakcie – opowiadają Anioły. – Ludzie wzajemnie dzielą się informacjami. Ktoś był w podobnej sytuacji, ktoś kogoś zna, ktoś gdzieś działa.
Ta wiedza jest często bezcenna. W wielu przypadkach chorzy i ich najbliżsi nie wiedzą, gdzie zwrócić się o pomoc, co jeszcze mogą zrobić, gdy dotychczasowi lekarze są już bezradni w walce z nowotworem. Wtedy mogą liczyć na pomoc Aniołów.
- Nie tylko zbieramy pieniądze na drogie, ale ratujące życie leczenie, ale także pomagamy w inny sposób, na przykład w dotarciu do odpowiedniego lekarza – mówią Anioły. - Czymś bezcennym i nieprzeliczalnym na złotówki, jest pobudzanie wrażliwości i ludzkiej aktywności. Do organizowanych przez nas akcji wsparcia przyłączają się Polacy rozsiani po świecie – z Irlandii, Anglii, Szwajcarii, Szwecji, Norwegii, Niemiec, USA a nawet Brazylii. Do tego przyłączają się także polonijne fundacje, które naszych podopiecznych otaczają serdeczną opieką. Tak właśnie dzieje się teraz, kiedy Anioły wspierają Artura, organizując specjalny transport medyczny do kliniki w Zurychu, gdzie czeka go operacja ostatniej szansy, która mamy nadzieję, uratuje życie i pozwoli odzyskać zdrowie.
Działają już półtora roku i nie zamierzają przestać. Jak sami przyznają, gdy zaczynali nie sądzili, że skala i zasięg ich wspólnego działania będą tak ogromne.
- Dziękujemy wszystkim, którzy nas wspomagają. Razem robimy coś ważnego, wyjątkowego i pięknego – mówią Anioły. – Jesteśmy szczęśliwi, że mieszkamy w takim mieście, wśród ludzi o naprawdę wielkich i otwartych sercach.
BIK UM Świnoujście