Gospodarze szacują straty w dziesiątkach tysięcy złotych. Śledztwo w tej sprawie prowadzi policja.
Schemat jest zawsze taki sam. Nocą samochody z przyczepami do przewozu bydła wjeżdżają na pole. Złodzieje wabią krowy paszą i sianem. Później strzelają do zwierząt strzałkami z substancją usypiającą.
Tak panu Andrzejowi z Żółtych niedaleko Drawska Pomorskiego skradziono 19 krów rasy Charolaise.
- Szkoda w granicach 80 tysięcy złotych. Przede wszystkim brakowało byków rozpłodowych. Jak się stwierdza, że tyle brakuje, to praktycznie praca cały rok jest na marne - mówi pan Andrzej.
W ubiegłym tygodniu 14 krów rasy Limuze skradziono pani Katarzynie z pastwiska w Boguszycach niedaleko Nowogardu.
- Nigdy wcześniej z niczym takim nie mieliśmy do czynienia - mówi pani Katarzyna.
Panu Stanisławowi z Lubienia Dolnego obok Reska skradziono 9 krów. Rolnicy podejrzewają, że bydło trafia do dalszego chowu.
- Wybierają czysto rasowe sztuki - wyjaśnia pan Stanisław.
Jak to możliwe skoro każda z krów ma swój dokument identyfikacyjny, który jest potrzebny przy sprzedaży?
- Mają dostęp do jakiś lewych dokumentów i może podstawić pod nie ukradzioną sztukę - tłumaczy pan Stanisław z Lubienia Dolnego.
Za kradzież grozi do 5 lat więzienia.
2016-11-29, 07:50
Kamil Nieradka