„Uważamy, że finał powinien być z pompą, tylko że czasem taka pompa niepotrzebnie nadyma widowisko i wtedy już tylko krok od nadęcia. Dlatego pompę zamieniamy na wiwaty i kwiaty – tym samym pompa zostanie, ale taką, co nie nadyma.” - tak – jeszcze w fazie przygotowań scenariusza - Władysław Sikora i Marek Sobański mówili o tegorocznym koncercie finałowym FAMY. To właśnie Sikora i Sobański podjęli się jednego z najbardziej ryzykowanych artystycznie, a zarazem-jednego z najbardziej odpowiedzialnych zadań na zakończonej właśnie FAMIE. I gdyby jury festiwalu obradowało po finałowej gali to właśnie koncert zatytułowany „Kwiaty i wiwaty” byłby pewnikiem na liście do nagród.
Powierzenie przygotowania finału Sikorze i Sobańskiemu nie było z pewnością dziełem przypadku. To świadoma odpowiedź organizatorów Famy na powtarzane od pewnego czasu narzekania dotyczącego nie najlepszej kondycji studenckich kabaretów. W tym roku Fama przełamała tę opinię. Na festiwalu działał nawet Ośrodek Badań nad Uniwersalizacją Hmnoru OBUH.
fot. Kamil Zwierzchowski
Finał był wesoły i radosny ale był jednak przede wszystkim muzyczny. Świnoujścianie mogą być dumni bo kierownictwo muzyczne tego wielkiego przedsięwzięcia wziął na siebie nasz mieszkaniec – Marek Pędziwiatr. Marek akompaniował także większości wykonawców, któzy przewinęli się przez scenę amfiteatru.
fot. Kamil Zwierzchowski
Widowiskowym lajtmotiwem finału były powtarzane co jakiś czas wystrzały kwiatowego confetti, które zasypywało scenę i wykonawców kolorowymi płatkami marzeń.